Po przeczytaniu „Pana Mercedesa” wiedziałem, że Stephen King w odsłonie kryminalnej może się udać. Dlatego ze sporymi oczekiwaniami sięgnąłem po „Znalezione nie kradzione”. A drugi tom przygód byłego policjanta, Billa Hodgesa zapewnił mi rozrywkę, której oczekiwałem. King napisał kontynuację cyklu, która jest co najmniej tak samo dobra, jak pierwszy tom. I za to szacunek.
Zagadkowy skarb vs nieposkromiona żądza
Peter Saubers to zwyczajny 13-latek borykający się z codziennymi problemami. Po wypadku, jakiemu uległ jego ojciec, sytuacja rodziny Saubersów ulega znacznemu pogorszeniu. Ciągły brak pieniędzy wywołuje nieustanne kłótnie rodziców Petera. Chłopiec marzy jedynie o tym, by jego problemy rodzinne się rozwiązały. I niespodziewanie trafia się ku temu niezła okazja. Bo podczas jednej z licznych wędrówek Peter odkrywa zakopany kufer, w którym schowane zostały dziwne notatniki oraz całkiem przyjemna sumka pieniędzy. Chłopiec postanawia skorzystać z okazji, by odmienić sytuację finansową rodziny, wszak jak wszyscy wiedzą – znalezione nie kradzione. Szybko jednak okazuje się, że za skarbem ciągnie się mroczna historia, której początki sięgają o kilkadziesiąt lat wstecz, a ów kufer został zakopany przez niezrównoważonego przestępcę. A znalezione notatniki to szalenie wartościowe rękopisy tragicznie zmarłego przed laty pisarza. A tam, gdzie skarb, są również jego poszukiwacze…
„Znalezione nie kradzione” jako kontynuacja cyklu wypada bardzo dobrze, choć trudno mi określić tę książkę jako kryminał. Jest to raczej typowa powieść sensacyjna. Przez znaczną część książki nie pojawia się w niej Bill Hodges i rodziły się we mnie wątpliwości, czy aby nie pomyliłem książek 😉 Aż zajrzałem pod koniec książki i przewertowałem parę stron, by zobaczyć, czy pada w nich nazwisko bohatera całego cyklu. Okazało się, że ów det. em. Hodges kazał na siebie trochę poczekać. Ale warto było na niego czekać, bo Bill to postać, którą łatwo polubić. Jak zwykle u Kinga, jego bohaterowie mają te specyficzne cechy, które sprawiają, że łatwo się z nimi utożsamić i związać. I choć Hodges jest postacią, wokół której kręci się cały cykl, to jednak w „Znalezione nie kradzione” znajduje się on niekoniecznie na pierwszym planie.
Udana kontynuacja cyklu
W ciekawy sposób King połączył powieść z pierwszym tomem. Zastanawiałem się, dlaczego mówi się o tym cyklu jako trylogii Pan Mercedes, skoro wątek Zabójcy z Mercedesa został rozwikłany w pierwszym tomie. A tymczasem King znów wrócił do tragicznego w skutkach zdarzenia na targach pracy, podczas których kierowca-szaleniec zabił i ranił wiele osób, w tym ojca Petera Saubersa. Co więcej, zdaje się, że ów Pan Mercedes nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Ale o tym będę miał szansę się przekonać dopiero w trzecim tomie.
W „Znalezione nie kradzione” trochę brakowało mi wyluzowanej wersji Jerome’a, który wcześniej raz po raz wywoływał u mnie wybuchy śmiechu oraz dziecięcych, naburmuszonych docinek ze strony Barbary, bo obie te postacie znane z pierwszego tomu już dorosły, ale ich wątki w już bardziej dojrzałej wersji w „Znalezione nie kradzione” również okazały się sympatyczne. Podkreślenia warty jest bardzo ciekawy wątek handlu pierwszymi egzemplarzami popularnych książek. Z tego typu tematyką spotkałem się również choćby u Grishama, czy ostatnio u Clancy’ego. King poruszył również problem psychofanów w środowisku pisarskim i wypadło to całkiem interesująco. Całość jako powieść jest definitywnie warta przeczytania.
Podsumowanie: Czy to holik?
Niezupełnie. „Znalezione nie kradzione” to bardzo udana kontynuacja cyklu z emerytowanym detektywem Billem Hodgesem w roli głównej. Stephen King udowadnia, że świetnie odnajduje się w gatunkach innych niż powieści grozy. Bo pierwszą część trylogii o Hodgesie można było uznać za kryminał, a „Znalezione nie kradzione” to typowa powieść sensacyjna, która powinna przypaść do gustu wszystkim miłośnikom gatunku. King stworzył bohaterów, których nie sposób nie polubić, a fabuła wciąga jak świeżo otwarta paczka chipsów. Jest wątek morderstwa, jest motyw skarbu, są problemy rodzinne i wreszcie pogoń za przestępcą. A gdzieś w tle czai się jeszcze znany z pierwszego tomu Zabójca z Mercedesa. Warto! Dobra zabawa gwarantowana 🙂
Ocena czytoholika: 4 / 5