Są pisarze, którzy zawsze gwarantują co najmniej dobry poziom. A właśnie takiej książki szukałem – dobrej. Dlatego zdecydowałem się sięgnąć po nietypową powieść Stephena Kinga pt. „Pan Mercedes”. Dlaczego nietypową? Bo King słynie raczej z powieści grozy, horrorów, a „Pan Mercedes” to kryminał, co jak na tego autora jest gatunkiem raczej mało spodziewanym. Zatem jak poradził sobie Mistrz Grozy w nowej roli – twórcy kryminałów? Całkiem nieźle 🙂
Marzenia Mercedesem zakończone
Parking pod City Center. To właśnie tu mają odbyć się z samego rana miejskie targi pracy, które dla setek oczekujących już od wielu godzin, są okazją na nowe, lepsze życie. Bo w kraju pogrążonym w ekonomicznej zapaści niezwykle ciężko o porządne zatrudnienie. Tłum kandydatów przepełniony jest marzeniami, nadziejami i oczekiwaniami. Wszystkie te emocje jednak nagle przerywa paniczny strach. Bo oto niespodziewanie na czekającą w kolejce rzeszę ludzi naciera szaleniec prowadzący potężnego, ryczącego Mercedesa. Zabójca z Mercedesa, bo takim mianem okrzyknęła go prasa, zakończył nadzieje ośmiu bezrobotnych, a dodatkowo poważnie zranił kilkunastu innych, po czym uciekł w porannej mgle.
Tymczasem detektyw Bill Hodges właśnie odszedł z policji na zasłużoną emeryturę. W czasie swojej kariery rozwiązał setki spraw, ale wśród tych, których sprawcy nie zostali ukarani, najcięższą dla Hodgesa wydaje się być właśnie sprawa Zabójcy z Mercedesa. Mimo trwającego kilka miesięcy śledztwa policji nie udało się znaleźć owego kierowcy-szaleńca. Bill czasem wraca myślami do tych zagadkowych morderstw i napadów, których tajemnicy nie potrafił rozwikłać. Jednak większość czasu spędza na oglądaniu programów rozrywkowych w telewizji i piciu piwa. Odkąd odszedł z policji jest w rozsypce, bo praca śledczego była całym jego życiem. Teraz siedząc przed telewizorem Hodges w roztargnieniu raz po raz sięga po broń niemal bezwiednie rozważając, czy dalsze życie ma jakikolwiek sens. Z tych chmurnych rozważań wyrywa go list, który wpada przez skrzynkę. Nieznajomy nadawca podpisuje się jako Zabójca z Mercedesa i szydząc z byłego detektywa, próbuje upewnić go, że jego dalsze życie pozbawione jest celu. Zabójca nie spodziewa się jednak, że swą próba manipulacji uczuciami Hodgesa zamiast skłonić go do ostatecznego rozwiązania, nada mu nowy sens w życiu. Bill postanawia wytropić zabójcę. Rozpoczyna się polowanie.
Królewski styl
Od samego początku King porywa czytelnika swoim unikatowym stylem pisania. Bohaterzy przez niego stworzeni, są jak zwykle bardzo przystępni, ludzcy i dający się lubić, a przy tym bardzo bezpośredni i zwyczajni, co sprawia, że łatwo się z nimi identyfikować. Zawsze jestem pełen podziwu, jeśli chodzi o sposób prowadzenia dialogów w powieściach Kinga. Te rozmowy zwykle są niewymuszone, naturalne, takie jakie można zaobserwować każdego dnia. Nie ma w nich sztuczności i w trakcie lektury nie przychodzi do głowy pytanie: kto tak dzisiaj rozmawia? A przy tym zawsze przepełnione są humorem, ciętymi ripostami i celnymi uwagami o życiu. Właśnie ta przystępność bohaterów i inteligentnie stworzone dialogi plus specyficzny, gawędziarki styl prowadzenia fabuły, to główne cechy, za które cenię prozę Kinga. I nie inaczej jest w przypadku „Pana Mercedesa”
Bill Hodges to emerytowany glina ze sporym brzuszkiem, który mógłby być mniejszy. Ale kto by na to zwracał większą uwagę, wszak coś należy się od życia człowiekowi na emeryturze. Jerome, młody chłopak z sąsiedztwa, zgrywający czarnego ziomala, a przy tym szalenie inteligentny i pracowity. Odrobinę zwariowana i tylko trochę niezrównoważona Holly, która przechodzi wewnętrzną przemianę. A do tego czarny charakter – mężczyzna udający miłego sprzedawcę, który zawsze służy pomocą. Idealnie wtapia się w tłum skrywając swoje mroczne tajemnice. Każdy z bohaterów jest idealnie skrojony i razem tworzą wyjątkową mieszankę, która gwarantuje dobrą zabawę i ciekawą intrygę. Bo King powoli dawkuje emocje, pozwalając im rosnąć, by w finale osiągnęły poziom wrzenia. Co również charakterystyczne dla tego autora – raz na jakiś czas robi drobną wrzutkę, niby zdradzającą co się wydarzy za kilka rozdziałów. Wywołuje to zamierzony efekt – nie można odłożyć książki zanim sprawa się wyjaśni 😉
Podsumowanie: Czy to holik?
Niezupełnie. „Pan Mercedes” to dobry kryminał, który czyta się ze sporym zaciekawieniem i często wywoływanym śmiechem. Nie jest to jednak powieść, która zmiecie Cię z powierzchni Ziemi i sprawi, że paznokcie będziesz mieć ogryzione aż do krwi. Bo King prowadzi fabułę w sposób niespieszny, bardziej skupiając się na bohaterach, niż na samej intrydze. W powieści znajdziesz kilka małych niespodzianek i zagadek, ale nie jest to kryminał, w którym autor zachęcająco rzuca rękawicę czytelnikowi i wyzywa go na pojedynek. Bowiem „Pan Mercedes” to nie książka, w której do samego końca pisarz stara się wykiwać czytelnika. Ale nie umniejsza to jej jakości, bo pierwsza część cyklu przygód Billa Hodgesa zapewnia świetną rozrywkę. I jestem przekonany, że w przyszłości sięgnę po kolejne tomy.
Jestem też ciekaw, jak poradzili sobie z tematem twórcy serialu Mr. Mercedes, który powstał na podstawie książki Stephena Kinga. Z pewnością to sprawdzę, ale dopiero po przeczytaniu pozostałych części cyklu 😉
Ocena czytoholika: 4 / 5