Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości - Swietłana Aleksijewicz
Tytuł: Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 288
Data wydania: 1997
Inne książki tej autorki:
Swietłana Aleksijewicz - Cynkowi chłopcy
Wojna nie ma w sobie nic z kobiety - Swietłana Aleksijewicz
Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy

Zaraz po obejrzeniu głośnego serialu HBO pt. „Czarnobyl” byłem przekonany, że niedługo przeczytam jakąś dobrą książkę o tej tematyce. Wybór padł na „Czarnobylską modlitwę. Kronikę przyszłości”, w oparciu o którą częściowo ów serial powstał. I był to doskonały wybór, bo książka Swietłany Aleksijewicz mocno zapada w pamięć, wywołując mnóstwo emocji – od wzruszenia po gniew i wreszcie bezsilność.

Czarnobyl nieznany

Swietłana Aleksijewicz podeszła do tematu katastrofy w Czarnobylu od innej strony niż większość autorów. W książce nie znajdziesz szczegółowych informacji o dżulach, rentgenach i siwertach. Nie dowiesz się o rodzajach izotopów promieniotwórczych ani o tym ile tysięcy ton piasku, boru, dolomitu, gliny i ołowiu zrzucono ze śmigłowców, by ugasić płonący grafit na dachu elektrowni. Nie poznasz również dziesiątek innych technicznych detali, które niektórzy z lubością podkreślają w artykułach, książkach i filmach dokumentalnych. To wszystko jest ważne, owszem, ale ważniejsi są ludzie i ich reakcje. I właśnie o tym jest „Czarnobylska modlitwa”.

Bo książka białoruskiej pisarki to zapis rozmów, a właściwie monologów kilkudziesięciu osób, których katastrofa w Czarnobylu dotknęła osobiście. Są wśród nich członkowie służb ratowniczych, którzy przebywali na terenie elektrowni tuż po katastrofie, są członkowie ich rodzin, są mieszkańcy Prypeci i innych miejscowości w okolicy Czarnobyla. Aleksijewicz przedstawia tę jądrową katastrofę z punktu widzenia Białorusinów – narodu, który wycierpiał niewyobrażalne tragedie wskutek promieniowania, a o którym świat wie niewiele lub wcale. Sam nie byłem świadomy jak blisko granicy z Białorusią znajduje się elektrownia i do tej pory kojarzyłem ją głównie z Ukrainą. A dla Białorusinów dzień katastrofy był prawdziwym dniem apokalipsy, o czym wspomina wielu rozmówców Aleksijewicz.

Szok, niedowierzanie, niezrozumienie, absurd

Czytając zbiór rozmów pisarki z mieszkańcami strefy promieniowania raz po raz z niedowierzaniem kręciłem głową. To, co opowiadali było często szokujące, nieraz tak bardzo, że aż nie do uwierzenia. Całe grupy osób, które kilka tygodni po wysiedleniu wracały na tereny popromienne, bo tak trzeba, bo przyzwyczajenie, bo brak rzetelnej informacji, bo plony są do zebrania. Jedna z największych katastrof w historii, a tak wielu ludzi nierozumiejących skalę problemu. Co gorsza, władze komunistyczne, które wolały poświęcić tysiące istnień niż przyznać się do błędu. Już nawet w sytuacji, gdy partia nakazała ewakuację lokalnej ludności to i tak nie mówiąc ludziom zbyt wiele, by nie panikowali. Oszustwa, zatajenia, niewiedza. A wskutek tego rozmiar katastrofy jeszcze większy.

Czarnobylska modlitwa - Swietłana Aleksijewicz - czytoholik

Bardzo przejmujący jest jeden z pierwszych fragmentów opowiadanych przez żonę strażaka, który gasił pożar w pierwszych godzinach po awarii. Kobieta ta, Ludmiła Ignatienko, jest również jedną z głównych bohaterek wspomnianego wcześniej serialu HBO. Jej opowieść porywa za serce i wyciska łzy współczucia. W jednej chwili runęły plany na przyszłość i marzenia. To w jaki sposób Ignatienko opowiada o miłości do męża, miłości silniejszej niż choroba, promieniowanie i wreszcie śmierć, jest tak dojmujące i mocne, że trudno o tym zapomnieć.

To jest kraj władzy, a nie ludzi.

Najmocniej jednak uderzył mnie „monolog o bezgranicznej władzy jednego człowieka na drugim”, czyli zapis słów wypowiedzianych przez fizyka – Wasilija Niestierienko, dyrektora Instytutu Energetyki Jądrowej Akademii Nauk Białorusi. Człowiek ten zaraz po tym, gdy dowiedział się o katastrofie chciał reagować, ostrzec, wprowadzać konieczne działania, ale zderzył się ze ścianą. Komunistyczną ścianą aparatu władzy, który wszystko utajniał i głuchy był na apele rozsądnych i inteligentnych ludzi. To, co opowiada, bulwersuje i wywołuje bezsilny gniew na głupców i tchórzów, którzy stanowili zazwyczaj wierchuszkę partii komunistycznej. Niestierienko opowiada rzeczy, w które ciężko uwierzyć, a przy tym ciągle ma nadzieję, że ci naprawdę odpowiedzialni za katastrofę poniosą karę. Bo przecież tak powinno być, prawda?

„Czarnobylska modlitwa” to książka niezwykła, bo za każdym razem, gdy wracam do niej pamięcią, przypominają mi się inne fragmenty. O życiowej mądrości prostych ludzi, którzy byli tak mocno związani ze swoją ziemią, że nie chcieli jej opuścić. O bohaterskich strażakach, żołnierzach, górnikach, którzy często przeczuwali, że idą na pewną, bolesną śmierć, ale wiedzieli, że tak trzeba. Że ich ofiara pozwoli ocalić tysiące istnień. O dzieciach, które nie rozumieją dlaczego są inne od swoich rówieśników w innych zakątkach świata i chcą być takie jak one. O mieszkańcach strefy popromiennej, którzy opowiadają przesączone czarnym humorem kawały o Czarnobylu. O bezsilnych naukowcach, których wiedza nie mogła być wykorzystana, bo nie pozwalała na to komunistyczna władza. I o systemie totalitarnym, systemie absurdu, pogardy i nieporadności, w którym decyzje podejmuje garstka tępych półgłówków. Książka Aleksijewicz to zapiski pełne emocji, które głęboko zapadają w pamięć.

Czarnobyl… To wojna nad wojnami. Człowiek nigdzie się nie ukryje. Ani na ziemi, ani w wodzie, ani na niebie.

Podsumowanie: Czy to holik?

Prawie. „Czarnobylska modlitwa” to jedna z najlepszych książek z gatunku literatury faktu, jakie czytałem. Aleksijewicz zdecydowała się napisać książkę o Czarnobylu inną niż pozostałe. Zamiast na liczbach i technicznych szczegółach skupiła się na ludziach, nadając tej katastrofie osobisty wymiar. Zachęciła świadków tej tragedii do opowiedzenia tego, co leżało im na sercu. Pytania ograniczała do minimum, pozwalając im po prostu mówić. A to, co mieli do powiedzenia, jest naprawdę warte udokumentowania. Jedyny słabszy w mojej ocenie fragment, to monolog autorki z samą sobą. Słuchając go miałem odczucie, jak gdyby autorka zbyt mocno uderzała w podniosłe tony pełne patosu. Zdecydowanie bardziej przemówiły do mnie kolejne monologi rozmówców pisarki. Były bardziej przyziemne, codzienne i przejmujące.

Wyjątkowo zamiast czytać tę książkę w formie papierowej lub w ebooku, polecam sięgnąć po audiobook w interpretacji Krystyny Czubówny. Sposób w jaki przeczytała ona tę książkę dodatkowo jeszcze wzmacnia jej potencjał i oddziaływanie. Świetnie wymierzone tempo i ton głosu, które idealnie oddawały klimat tej książki, pozwalając rozmówcom Swietłany Aleksijewicz przemówić niemal osobiście. Bo tak właśnie się czułem słuchając interpretacji Krystyny Czubówny – jak gdyby poszczególne fragmenty opowiadały mi osoby, które były tam na miejscu. Polecam!

Ocena czytoholika: 4,5 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.