Po lekturze dwóch powieści Ericha Marii Remarque’a byłem wręcz oczarowany. „Trzej towarzysze” to piękna opowieść o przyjaźni i stracie, a „Na zachodzie bez zmian” to potężna w swym wyrazie powieść o antywojennym przesłaniu. Obie te książki sprawiły, że chciałem przeczytać więcej dzieł tego autora, który jest prawdziwym mistrzem słowa pisanego. Dlatego też sięgnąłem po „Łuk triumfalny”, by dać się kolejny raz zauroczyć.
Poszukiwanie nowego życia
„Łuk triumfalny” to powieść o pustce, samotności, niezrozumieniu, codziennej walce i wreszcie – o miłości. Ravic, główny bohater powieści, to człowiek bez przyszłości, w dodatku chcący zapomnieć o przeszłości. To emigrant i życiowy rozbitek, który uciekł z rodzinnych Niemiec, by uniknąć dalszych prześladowań z rąk faszystów. Jako świetny chirurg powinien bez trudu odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale w Paryżu jego dyplom nie jest uznawany. Zatem Ravic korzysta ze swych umiejętności w sposób nieformalny, pracując na czarno, z ciągłą świadomością, że w każdej chwili może zostać deportowany z Francji. Wskutek życiowych doświadczeń stał się cynikiem, choć gdzieś w głębi kryje się jeszcze cząstka jego prawdziwej osobowości. Cząstka ta nieco niespodziewanie dla samego Ravika ujawni się niedługo po przypadkowym spotkaniu z pogrążoną w rozpaczy kobietą. Od tej pory życie głównego bohatera znacząco się skomplikuje. A w dodatku atmosfera w Paryżu w przededniu II Wojny Światowej staje się coraz trudniejsza dla emigrantów.
Człowiek jest wolny dopiero wtedy, kiedy nie ma już nic, dla czego mógłby żyć
Byłem pod niesamowitym wrażeniem sposobu wyrażania emocji głównego bohatera. W ogóle – to jak Remarque operuje słowem, jak bardzo bogate ma zasoby i swobodę w pisaniu jest niezwykłe. Te barwne porównania, gry słowne i lekkość języka są wręcz unikalne. Jak dotąd nie spotkałem drugiego takiego autora, który z równą łatwością i obfitością słów potrafiłby opisać rzeczy, które nieraz wydają się być całkiem zwyczajne. Ale nie u Remarque’a – u niego wszystko nabiera pięknych barw. Jeden rzut okiem głównego bohatera na krajobraz za oknem przemienia się w przepiękną symfonię słów. I jeśli sam opis otaczającego go świata potrafił Remarque przedstawić tak barwnie, to co dopiero, gdy przyszło mu ukazać piękno miłości. Tu autor przechodził samego siebie. To jak Erich Maria Remarque pisze o najpiękniejszej wartości w życiu człowieka, ukazuje wielkość jego kunsztu w całej okazałości.
Co ty o mnie wiesz? Co ty wiesz o tym, jak to jest, gdy w życiu, w którym wszystko stało się wątpliwe, pojawia się miłość? Czym jest w porównaniu twoje tanie odurzenie? Gdy pojawia się nagle kres długiego spadania, gdy niekończące się „dlaczego” przeradza się w skończone „ty”, gdy niczym fatamorgana na pustyni milczenia wystrzela nagle w górę i przybiera kształty uczucie, a kuglarstwo krwi bezsilnymi rękami wyczarowuje krajobraz, wobec którego wszelkie sny bledną i wydają się prozaiczne? Krajobraz ze srebra, miasto z filigranu i różowego kwarcu, błyszczącego jak najjaśniejsze odbicie rozżarzonej krwi – co ty o tym wiesz? Sądzisz, że od razu można o tym mówić? Że pochopny język potrafi to od razu wcisnąć w szablon słów i właśnie uczuć? Co ty wiesz o tych chwilach, gdy otwierają się groby i wystraszony człowiek musi się zmierzyć z wieloma bezbarwnymi wczorajszymi nocami – ale te groby się otwierają i w środku nie ma szkieletów, została w nich tylko ziemia. Ziemia jako kiełkujący zarodek i już pierwsza zieleń. Co ty o tym wiesz? Kochasz odurzenie, przemożny efekt, chcesz zwyciężać obce „ty”, które pragnie się w tobie rozpłynąć i nigdy tego nie zrobi, kochasz burzliwe oszustwo krwi, ale twoje serce pozostanie puste – bo można zachować tylko to, co samoistnie rośnie w człowieku. A podczas burzy niewiele rośnie. To rośnie w puste noce samotności, jeśli człowiek nie zwątpi. Co ty o tym wiesz?
Co do samej fabuły, to muszę przyznać, że nie była to dla mnie łatwa książka. Mnogość uczuć, które towarzyszyły Ravicowi, jego specyficzny sposób bycia i traktowania innych ludzi sprawiał, że dość trudno było mi go polubić. Dopiero szersze spojrzenie na historię jego życia pozwalało lepiej zrozumieć, co sprawiło, że główny bohater powieści stał się człowiekiem dość wyrachowanym i cynicznym. Bo Ravic był przedstawicielem straconego pokolenia, które przeżyło I Wojnę Światową w okopach, biorąc czynny udział w bezlitosnej walce, której wcale nie pragnął. To doświadczenie, a następnie życie w powojennych Niemczech, w których narodził się faszyzm i prześladowania, sprawiły, że stał się człowiekiem, który od życia nie oczekiwał już zbyt wiele.
Poza tym pierwsze sto stron jest odrobinę nużące i nie bardzo wiadomo, w jakim kierunku będzie zmierzała ta powieść. Potem robi się ciekawiej i znacznie bardziej emocjonalnie. Bo chyba właśnie to jest najsilniejszą stroną książek Remarque’a – mocno oddziałują na emocje i zmuszają do głębokiej refleksji. Dodatkowym atutem jest idealnie odzwierciedlony duszny klimat Paryża w przededniu II Wojny Światowej. Stolica Francji ukazana jako miasto kontrastu, nierówności, w którym bogactwo miesza się z biedą, a to wszystko jeszcze wzmocnione wszechobecnym przeczuciem, że trzeba zdążyć przed zbliżającą się wojną. Tworzy to atmosferę jak na Titanicu, który już uderzył o górę lodową. Niesamowite.
Poniżej kilka fragmentów, które mogą dać Ci namiastkę tego, co i w jaki sposób pisze Erich Maria Remarque:
Podsumowanie: Czy to holik?
Niezupełnie. „Łuk triumfalny” to z jednej strony piękna i wzruszająca, a z drugiej niełatwa w odbiorze książka. Erich Maria Remarque stworzył powieść, która momentami chwyta za serce, zmusza do myślenia, przenika do głębi i każe spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy. Ale jest to również w mojej ocenie historia dość nierówna, w dodatku z głównym bohaterem, którego początkowo trudno polubić. Ravic to człowiek mocno doświadczony przez życie, a może nawet przez nie złamany, przez co chwilami wydaje się być mocno zgorzkniały. Sposób, w jaki patrzy on na świat, był mi dość daleki, ale muszę przyznać, że autor świetnie oddał dramat osób z pokolenia straconego, doświadczonego przez tragedię I Wojny Światowej i stojącego tuż przed rozpoczęciem następnego, jeszcze bardziej przerażającego konfliktu zbrojnego.
Po przeczytaniu „Łuku triumfalnego” wciąż jestem pod mocnym wrażeniem twórczości Remarque’a, choć historia emigranta Ravica nie trafiła do mnie tak mocno, jak wcześniej przeczytane powieści: „Trzej towarzysze” oraz „Na zachodzie bez zmian„. Niemniej jestem przekonany, że w kolejnych miesiącach sięgnę po następne dzieła, które wyszły spod ręki niemieckiego mistrza słowa pisanego. Bo zdecydowanie warto.
Ocena czytoholika: 4 / 5