Łuk Triumfalny - Erich Maria Remarque
Tytuł: Łuk triumfalny
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 496
Data wydania: 1945
Inne książki tego autora:
Na zachodzie bez zmian - Erich Maria Remarque
Czarny obelisk - Erich Maria Remarque
Noc w Lizbonie
Czas życia i czas śmierci

Po lekturze dwóch powieści Ericha Marii Remarque’a byłem wręcz oczarowany. „Trzej towarzysze” to piękna opowieść o przyjaźni i stracie, a „Na zachodzie bez zmian” to potężna w swym wyrazie powieść o antywojennym przesłaniu. Obie te książki sprawiły, że chciałem przeczytać więcej dzieł tego autora, który jest prawdziwym mistrzem słowa pisanego. Dlatego też sięgnąłem po „Łuk triumfalny”, by dać się kolejny raz zauroczyć.

Poszukiwanie nowego życia

„Łuk triumfalny” to powieść o pustce, samotności, niezrozumieniu, codziennej walce i wreszcie – o miłości. Ravic, główny bohater powieści, to człowiek bez przyszłości, w dodatku chcący zapomnieć o przeszłości. To emigrant i życiowy rozbitek, który uciekł z rodzinnych Niemiec, by uniknąć dalszych prześladowań z rąk faszystów. Jako świetny chirurg powinien bez trudu odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale w Paryżu jego dyplom nie jest uznawany. Zatem Ravic korzysta ze swych umiejętności w sposób nieformalny, pracując na czarno, z ciągłą świadomością, że w każdej chwili może zostać deportowany z Francji. Wskutek życiowych doświadczeń stał się cynikiem, choć gdzieś w głębi kryje się jeszcze cząstka jego prawdziwej osobowości. Cząstka ta nieco niespodziewanie dla samego Ravika ujawni się niedługo po przypadkowym spotkaniu z pogrążoną w rozpaczy kobietą. Od tej pory życie głównego bohatera znacząco się skomplikuje. A w dodatku atmosfera w Paryżu w przededniu II Wojny Światowej staje się coraz trudniejsza dla emigrantów.

Człowiek jest wolny dopiero wtedy, kiedy nie ma już nic, dla czego mógłby żyć

Byłem pod niesamowitym wrażeniem sposobu wyrażania emocji głównego bohatera. W ogóle – to jak Remarque operuje słowem, jak bardzo bogate ma zasoby i swobodę w pisaniu jest niezwykłe. Te barwne porównania, gry słowne i lekkość języka są wręcz unikalne. Jak dotąd nie spotkałem drugiego takiego autora, który z równą łatwością i obfitością słów potrafiłby opisać rzeczy, które nieraz wydają się być całkiem zwyczajne. Ale nie u Remarque’a – u niego wszystko nabiera pięknych barw. Jeden rzut okiem głównego bohatera na krajobraz za oknem przemienia się w przepiękną symfonię słów. I jeśli sam opis otaczającego go świata potrafił Remarque przedstawić tak barwnie, to co dopiero, gdy przyszło mu ukazać piękno miłości. Tu autor przechodził samego siebie. To jak Erich Maria Remarque pisze o najpiękniejszej wartości w życiu człowieka, ukazuje wielkość jego kunsztu w całej okazałości.

Co ty o mnie wiesz? Co ty wiesz o tym, jak to jest, gdy w życiu, w którym wszystko stało się wątpliwe, pojawia się miłość? Czym jest w porównaniu twoje tanie odurzenie? Gdy pojawia się nagle kres długiego spadania, gdy niekończące się „dlaczego” przeradza się w skończone „ty”, gdy niczym fatamorgana na pustyni milczenia wystrzela nagle w górę i przybiera kształty uczucie, a kuglarstwo krwi bezsilnymi rękami wyczarowuje krajobraz, wobec którego wszelkie sny bledną i wydają się prozaiczne? Krajobraz ze srebra, miasto z filigranu i różowego kwarcu, błyszczącego jak najjaśniejsze odbicie rozżarzonej krwi – co ty o tym wiesz? Sądzisz, że od razu można o tym mówić? Że pochopny język potrafi to od razu wcisnąć w szablon słów i właśnie uczuć? Co ty wiesz o tych chwilach, gdy otwierają się groby i wystraszony człowiek musi się zmierzyć z wieloma bezbarwnymi wczorajszymi nocami – ale te groby się otwierają i w środku nie ma szkieletów, została w nich tylko ziemia. Ziemia jako kiełkujący zarodek i już pierwsza zieleń. Co ty o tym wiesz? Kochasz odurzenie, przemożny efekt, chcesz zwyciężać obce „ty”, które pragnie się w tobie rozpłynąć i nigdy tego nie zrobi, kochasz burzliwe oszustwo krwi, ale twoje serce pozostanie puste – bo można zachować tylko to, co samoistnie rośnie w człowieku. A podczas burzy niewiele rośnie. To rośnie w puste noce samotności, jeśli człowiek nie zwątpi. Co ty o tym wiesz?

Łuk triumfalny - Erich Maria Remarque - czytoholik

Co do samej fabuły, to muszę przyznać, że nie była to dla mnie łatwa książka. Mnogość uczuć, które towarzyszyły Ravicowi, jego specyficzny sposób bycia i traktowania innych ludzi sprawiał, że dość trudno było mi go polubić. Dopiero szersze spojrzenie na historię jego życia pozwalało lepiej zrozumieć, co sprawiło, że główny bohater powieści stał się człowiekiem dość wyrachowanym i cynicznym. Bo Ravic był przedstawicielem straconego pokolenia, które przeżyło I Wojnę Światową w okopach, biorąc czynny udział w bezlitosnej walce, której wcale nie pragnął. To doświadczenie, a następnie życie w powojennych Niemczech, w których narodził się faszyzm i prześladowania, sprawiły, że stał się człowiekiem, który od życia nie oczekiwał już zbyt wiele.

Poza tym pierwsze sto stron jest odrobinę nużące i nie bardzo wiadomo, w jakim kierunku będzie zmierzała ta powieść. Potem robi się ciekawiej i znacznie bardziej emocjonalnie. Bo chyba właśnie to jest najsilniejszą stroną książek Remarque’a – mocno oddziałują na emocje i zmuszają do głębokiej refleksji. Dodatkowym atutem jest idealnie odzwierciedlony duszny klimat Paryża w przededniu II Wojny Światowej. Stolica Francji ukazana jako miasto kontrastu, nierówności, w którym bogactwo miesza się z biedą, a to wszystko jeszcze wzmocnione wszechobecnym przeczuciem, że trzeba zdążyć przed zbliżającą się wojną. Tworzy to atmosferę jak na Titanicu, który już uderzył o górę lodową. Niesamowite.

Poniżej kilka fragmentów, które mogą dać Ci namiastkę tego, co i w jaki sposób pisze Erich Maria Remarque:

Uwaga spoiler!

Dawniej miało się wiele – bezpieczeństwo, zaplecze, wiarę, jakiś cel – wszystkie te przyjazne poręcze, na których człowiek mógł się oprzeć, gdy miłość nim wstrząsała. Dzisiaj człowiek nic nie ma – najwyżej trochę zwątpienia, trochę odwagi, a poza tym obcość w środku i na zewnątrz. Gdy miłość odlatuje, przypomina to wetknięcie pochodni w suchą słomę. Człowiek nie ma nic oprócz niej, a przez to staje się ona dziksza, o wiele ważniejsza i bardziej niszczycielska.

Ravic poszedł do swojego pokoju, żeby poczytać. Kiedyś kupił dzieje świata w kilku tomach i teraz je wyciągnął. Lektura nie nastrajała zbyt pogodnie. Jedynym wnioskiem, jaki się nasuwał, była osobliwie deprymująca satysfakcja z faktu, że nie dzieje się nic nowego. Wszystko już kiedyś było, i to nieraz. Kłamstwa, wiarołomstwa, morderstwa, noce świętego Bartłomieja, korumpowanie chęcią władzy, niekończący się łańcuch wojen – historia ludzkości pisana była krwią i łzami, a wśród tysięcy splamionych krwią posągów przeszłości rzadko błyszczał jakiś pokryty srebrem dobroci. Demagodzy, oszuści, ojcobójcy i zabójcy przyjaciół, pijani nocą egoiści, fanatyczni prorocy, którzy głosili miłość za pomocą miecza; zawsze było to samo i zawsze były cierpliwe narody, podżegane przeciwko sobie i zabijające się bezsensownie za cesarzy, religie i szaleńców – i tak bez końca.

– Ty tam w górze – powiedział, śmiejąc się w stronę oświetlonego okna, ale nie wiedział, że się śmieje. – Ty, małe światełko, ty fatamorgano, ty twarzy, która masz nade mną dziwną władzę, na tej planecie, gdzie jest sto tysięcy innych, lepszych, piękniejszych, mądrzejszych, łagodniejszych, wierniejszych, rozumniejszych – ty przypadku, który rzucony mi nocą pod nogi, spadłeś w moje życie, ty nabrzmiałe, bezmyślne, zaborcze uczucie, które wpełzło mi pod skórę we śnie, ty, która o mnie nie wiesz prawie nic oprócz tego, że się opierałem, i która z tego powodu rzuciłaś mi się w ramiona, aż przestałem się opierać, a potem chciałaś to kontynuować, bądź pozdrowiona! Stoję tutaj i wierzę, że już nigdy nie będę tak stał. Deszcz przesiąkający przez moją koszulę jest cieplejszy i chłodniejszy, i miększy niż twoje dłonie i twoja skóra; stoję tutaj, żałosny i ze szponami zazdrości w żołądku, pożądając cię, gardząc tobą, podziwiając cię i adorując, ponieważ cisnęłaś błyskawicę, która wznieciła płomień, błyskawicę, która spoczywa w każdym łonie, iskrę życia, czarny ogień; stoję tutaj już nie jako trup na urlopie z odrobiną cynizmu, sarkazmu i odwagi, już nie zimny, tylko znowu żywy, niech będzie, że cierpiący, ale znów otwarcie stawiający czoło burzom życia, odrodzony w jego skromnej mocy! Bądź błogosławiona, Madonno o płochliwym sercu, Nike z rumuńskim akcentem, marzenie i oszustwo, stłuczone lustro ciemnego boga – dziękuję ci, nieświadoma! Nigdy ci tego nie powiem, gdyż zbiłabyś na tym bezlitosny kapitał, ale dałaś mi znowu to, czego nie mógł mi dać Platon ani złociste chryzantemy, ucieczka ani wolność, wszelka poezja ani wszelka litość, zwątpienie ani najwyższa i najcierpliwsza nadzieja: zwykłe, silne, bezpośrednie życie, które wydawało mi się zbrodnią w tym czasie między jedną a drugą katastrofą! Bądź pozdrowiona! Dziękuję ci! Musiałem cię stracić, żeby się tego dowiedzieć! Bądź pozdrowiona!

Podsumowanie: Czy to holik?

Niezupełnie. „Łuk triumfalny” to z jednej strony piękna i wzruszająca, a z drugiej niełatwa w odbiorze książka. Erich Maria Remarque stworzył powieść, która momentami chwyta za serce, zmusza do myślenia, przenika do głębi i każe spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy. Ale jest to również w mojej ocenie historia dość nierówna, w dodatku z głównym bohaterem, którego początkowo trudno polubić. Ravic to człowiek mocno doświadczony przez życie, a może nawet przez nie złamany, przez co chwilami wydaje się być mocno zgorzkniały. Sposób, w jaki patrzy on na świat, był mi dość daleki, ale muszę przyznać, że autor świetnie oddał dramat osób z pokolenia straconego, doświadczonego przez tragedię I Wojny Światowej i stojącego tuż przed rozpoczęciem następnego, jeszcze bardziej przerażającego konfliktu zbrojnego.

Po przeczytaniu „Łuku triumfalnego” wciąż jestem pod mocnym wrażeniem twórczości Remarque’a, choć historia emigranta Ravica nie trafiła do mnie tak mocno, jak wcześniej przeczytane powieści: „Trzej towarzysze” oraz „Na zachodzie bez zmian„. Niemniej jestem przekonany, że w kolejnych miesiącach sięgnę po następne dzieła, które wyszły spod ręki niemieckiego mistrza słowa pisanego. Bo zdecydowanie warto.

Ocena czytoholika: 4 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.