Czy są lepsze książki niż te, które zmuszają do głębokiej refleksji, pobudzają czułe struny w sercu, dostarczają wzruszeń i chwil zadumy? Według mnie nie 🙂 A właśnie taką książką jest „Noc w Lizbonie” Ericha Marii Remarque’a – jednego z moich ulubionych pisarzy, którego powieści zawsze gwarantują wysoki poziom.
Ostatnia spowiedź
„Noc w Lizbonie” to powieść o emigrantach zagubionych w czasach trwania krwiożerczego terroru nazistowskich Niemiec. Narratorem jest anonimowy mężczyzna, który tęsknym wzrokiem spogląda na statek znajdujący się w porcie w Lizbonie. Statek ten jest ostatnią deską ratunku dla niego, jak i wielu innych uciekinierów ściganych przez niemiecki system jako wrogów Trzeciej Rzeszy. Problem w tym, że mężczyzna ten nie ma biletów na ostatni rejs do Ameryki – symbolu wolności i bezpieczeństwa. Nazajutrz statek ma odpłynąć, a życie narratora powieści i jego małżonki zawiśnie na włosku.
Bo boję się stwierdzeń. I boję się słów, które coś stwierdzają. Możesz mi nie wierzyć, ale tak właśnie jest. Do tego dochodzi jeszcze strach przed anonimowym lękiem, który skrada się gdzieś ulicą, o którym nie chcę myśleć ani mówić, bo żywię głupi przesąd, że nie ma niebezpieczeństwa, dopóki nie przyjmuję go do wiadomości.
W momencie tych rozważań mężczyzna spotyka człowieka, który przedstawia się jako Józef Schwarz i oferuje mu dwa bilety na statek. Pod jednym warunkiem – musi wysłuchać jego opowieści. A historia ta, to niemal ostatnia spowiedź, wyznanie człowieka, który zgnębiony przez zbrodniczy system został dodatkowo złamany przez los. A przecież wcześniej kochał i pragnął żyć. Teraz jednak już mu nie zależy. Chce jedynie, by ktoś go wysłuchał, a tym samym, by jego życie nie odeszło w niepamięć.
Ocalić od zapomnienia
„Noc w Lizbonie” to powieść krótka, ale intensywnie emocjonalna. Jak zwykle u Remarque’a, fabuła toczy się wokół wojny, miłości i śmierci. Życie głównych bohaterów jego książek niemal zawsze naznaczone jest tymi trzema pojęciami, które nieodłącznie idą ze sobą pod rękę. Tak też jest w życiu Józefa Schwarza, który jak wróg Trzeciej Rzeszy został osadzony w obozie koncentracyjnym, a następnie uciekł za granicę. Jednak po kilku latach wraca do Niemiec z tęsknoty za żoną. Pragnie z nią uciec do Stanów drogą morską z Lizbony. I choć cel ten będzie blisko, to jednak życie okaże się dla tej pary małżonków bezlitosne.
Tożsamość Józefa Schwarza jest symbolem człowieka – tułacza, emigranta prześladowanego przez zbrodniczy system. Obecny Schwarz otrzymał paszport z tym nazwiskiem od innego mężczyzny o tym nazwisku. I ostatecznie swój paszport przekaże dalej, kontynuując tym samym tę sztafetę ucieczki przed dramatem.
– A w nowe życie nie zabiera się nic ze starego?
– Owszem, echo.
– Żadnych wspomnień?
– To jest właśnie echo. Wspomnienie, które już nie boli i nie zawstydza.
To co najbardziej mnie porusza u Remaruqe’a, to jego rozważania o życiu. Wplata on je w dialogi swoich bohaterów, a rozmowy te mają jakąś magię, która mnie porywa. Przy opisie innej książki tego autora wspomniałem, że nikt tak nie pisze o miłości jak Remarque. Ale też nikt tak jak on nie konstruuje dialogów przedstawiających kłótnie czy też wymiany argumentów osób zakochanych. Pełne głębi, poważne, dotyczące największych obaw, a przy tym owiane pewną tajemniczością.
Poniżej kilka innych fragmentów tej książki, które mocno zapadły mi w pamięć. Będę do nich wracał, jak z pewnością także do całej tej powieści.
Podsumowanie: Czy to holik?
Prawie. „Noc w Lizbonie” to kolejna doskonała pozycja w dorobku Ericha Marii Remarque’a. Choć napisana jako ostatnia, nie straciła nic z tego, z czego zasłynął ów autor. Świetnie prowadzona narracja, głębokie dialogi, poruszające rozważania o życiu, śmierci i miłości. A w tle jak zwykle pożoga wojny. Remarque to pisarz przez wielkie „P”.
Dopiero pięć pozycji z dorobku tego niemieckiego powieściopisarza za mną i jestem przekonany, że przede mną jeszcze wiele wyjątkowych historii, które wyszły spod jego pióra. Cztery z nich już czekają spokojnie na półce mojej domowej biblioteczki, a kolejnych wypatruję w księgarniach i antykwariatach. Bowiem książki Remarque’a zdecydowanie warto mieć, by w każdej chwili można było do nich wrócić.
Ocena czytoholika: 4,5 / 5