Kto żyjąc w latach 90-tych nie uległ magii Michaela Jordana i jego mistrzowskiej drużyny – Chicago Bulls? Ja zdecydowanie uległem 🙂 Dlatego zachęcony lekturą biografii Jordana, którą czytałem kilka lat temu, a także niedawno opublikowanym serialem „Ostatni taniec” sięgnąłem po kolejną książkę Rolanda Lazenby’ego – „Chicago Bulls. Krew na rogach”.
Hej, hej – NBA
Znając precyzyjny i analityczny sposób pisania Lazenby’ego, byłem spokojny o poziom tej książki. I od strony warsztatowej nie ma się tu do czego przyczepić. Co więcej, da się odczuć rzetelność i bezstronność autora, który opisywał przecież poważny konflikt, którym swego czasu żyły miliony fanów NBA. Jednak całością lektury delikatnie się rozczarowałem, bo spodziewałem się znacznego pogłębienia tematu poruszanego w „Ostatnim tańcu„, a tymczasem okazało się, że serial przedstawił książkę w stosunku niemal 1:1. I pewnie moje odczucia byłyby zgoła inne, gdybym najpierw sięgnął po „Krew na rogach”, a dopiero potem po dokument Netfliksa, ale wyszło jak wyszło 😉
Przewagą książki nad serialem jest oddanie głosu Jerry’emu Krause, bo w serialu jego punkt widzenia nie został przedstawiony i raczej marną wymówką jest to, że mężczyzna ten umarł przed nagrywaniem tego dokumentu. Bo jego postać jest w opisywanym sporze kluczowa, a w serialu zrobiono z niego kozła ofiarnego. Lazenby przedstawia racje Krause’a w sposób zdecydowanie bardziej kompletny, dzięki czemu można lepiej zrozumieć ten drugi punkt widzenia w owym konflikcie.
Wehikuł czasu
Dla mnie, jako fana Jordana, książka ta jest niewątpliwie kolejną podróżą w przeszłość i działała niejednokrotnie jak wehikuł czasu. Szkoda jedynie, że sięgnąłem po nią tak szybko obejrzeniu „Ostatniego tańca”. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdybym zrobił to później, a część wydarzeń uleciałaby mi z głowy. Bo „Krew na rogach” to kawał porządnej lektury, ale niekoniecznie jako uzupełnienie „The Last Dance„, a raczej jako jego literacki pierwowzór.
Czytelnikom zainteresowanym samym Jordanem oraz drużyną Bulls z tamtych lat zdecydowanie bardziej polecam biografię MJ’a napisaną także przez Lazenby’ego. Jest ona bardziej kompleksowa i pokazuje szczery obraz człowieka, który stał się największą gwiazdą koszykówki. Poza opisem samego Jordana w książce są także przedstawione historie z szatni, napięcia pomiędzy zawodnikami i wiele innych smaczków obowiązkowych dla fana NBA. A i lektura samej książki jest zdecydowanie przyjemniejsza niż w przypadku „Krwi na rogach”.
Podsumowanie: Czy to holik?
Niezupełnie. „Chicago Bulls. Krew na rogach” to dobra, wręcz obowiązkowa pozycja dla fanów NBA, zwłaszcza tej z lat 90-tych. Niemniej nie polecam jej jako lektury uzupełniającej do serialu „Ostatni taniec” z Netfliksa, bo serial ten jest niemal idealną kopią książki w stosunku 1:1. Dlatego zdecydowanie lepiej najpierw sięgnąć po książkę Lazenby’ego, a dopiero potem obejrzeć dokument na Netfliksie. Chyba że jesteś już świeżo po obejrzeniu serialu, to lepiej odczekaj dłuższy czas przed przeczytaniem „Krwi na rogach”, a jako pogłębienie tematu potraktuj biografię Jordana napisaną też przez Lazenby’ego.
Po przeczytaniu dwóch książek Rolanda Lazenby’ego w planach mam kolejną, tym razem z Kobem Bryantem w roli głównej. I choć gracz Lakers nie rozbudzał we mnie tak wielkich emocji jak Jordan, to jednak zawsze byłem pełen szacunku dla jego umiejętności. A znając już pióro Lazenby’ego wiem, że będzie to kolejna ciekawa podróż w czasie.