Po niezbyt udanej przygodzie z biografią Adama Ostrowskiego byłem raczej sceptycznie nastawiony do wspomnień pisanych przez rodzimych raperów. Jednak, gdy na półce lokalnej biblioteki zobaczyłem pozycję pt. „Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia”, to nie umiałem odmówić sobie zapoznania się z jej treścią.
Szczególny sentyment
Rahim, a właściwie Sebastian Salbert, to członek legendarnej Paktofoniki, która na stałe zapisała się w historii polskiego hip-hopu. Z polskich zespołów hiphopowych to właśnie Paktofonikę cenię najbardziej. Przesadziłbym jednak gdybym powiedział, że się na niej wychowałem. Niemniej do dziś lubię odpalić sobie kilka kawałków z „Kinematografii”.
Do sięgnięcia po tę książkę w sporej mierze skłoniło mnie też to, że Rahim mieszkał i nagrywał w mieście sąsiednim do mojego – Mikołowie i przez to za dzieciaka był mi i moim kolegom dodatkowo bliski.
Początki hip hopu w Polsce
Rahim opowiada ciekawie o świecie HH, jego początkach, nagrywaniu w mieszkaniach, odnajdywaniu w muzyce siebie. To jeden z większy walorów tej książki. Dla pokolenia dzisiejszych 30- i 40-latków, ostatnia dekada XX wieku, to był czas szczególny. A raperzy często wyrażali w swoich tekstach to, co czuło wielu ich rówieśników – bunt, zagubienie, poszukiwanie sensu.
Sebastian Salbert sporo miejsca poświęca swojej wytwórni, a właściwie przedsiębiorstwu fonograficznemu – MaxFloRec, pod którego szyldem wydawane są płyty m.in. Grubsona, Buki, K2 czy właśnie Rahima i Pokahontaz. Salbert opisuje historię powstania najpierw studia, a potem wytwórni. Historię pasji i poświęcenia. Czyta się to ciekawie, bo to inspirująca opowieść o spełnionych marzeniach młodego chłopca z blokowisk Mikołowa.
Jeśli jednak szukasz w książce odpowiedzi na dręczące wielu fanów pytanie o to, dlaczego Magik popełnił samobójstwo, to w „Ludziach z tylnego siedzenia” nie znajdziesz odpowiedzi. Rahim unika tego tematu, wypowiada się o tym krótko i nie chce tego drążyć, co łatwo zrozumieć. Bądź co bądź od tamtych tragicznych wydarzeń minęło już wiele lat, a na przedwczesną śmierć Magika musiało złożyć się wiele powodów, w tym te najbardziej osobiste, których szczegółów nie zna nikt.
Podtytuł „Ludzie z tylnego siedzenia” sugeruje, komu Rahim dedykuje tę książkę. Owymi ludźmi są ci, którzy mają wielki wpływ na nasze decyzje, a w konswekwencji na całe życie, a pozostają z tyłu, niejako niezauważeni. Choć to właśnie dzięki nim wiele rzeczy zaistniało i zmieniło bieg naszego życia. Takich ludzi Salbert spotkał wielu w swoim życiu. I o ich roli w odniesieniu przez siebie sukcesu wiele pisze.
Podsumowanie: Czy to holik?
Przesuń w lewo, by sprawdzić 🙂
Niezupełnie. „Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia” to autobiografia jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich raperów, członka legendarnej Paktofoniki. Sebastian Salbert, bo tak nazywa się Rahim, opisuje początki hip-hopu w Polsce, opowiada wiele historii ze swojego życia i kariery, ze szczególnym uwzględnieniem przedstawienia wątków o osobach, które wpłynęły na jego życie. Stąd podtytuł „Ludzie z tylnego siedzenia”.
Książkę czyta się ze sporym zainteresowaniem, zwłaszcza jeśli słuchało się w latach 90-tych i później Paktofoniki. A wyjątkową gratką może być ona dla fanów Rahima i Pokahontaz, bo Salbert nie szczędził wielu barwnych historii dotyczących tworzenia swojej muzyki.
Ocena czytoholika: 4 / 5