Jako osoba, która dorastała w latach 90-tych, a w dodatku fan muzyki wszelakiej, w wieku kilkunastu lat odkryłem hiphop. Nie, nie zostałem wielkim fanem tego gatunku, ale do dziś lubię wracać do tych kilkunastu piosenek, które w tamtych czasach grały w tysiącach głośników trafiając przy tym swoim przekazem prosto w moje serce. Dlatego gdy zauważyłem na Legimi nowo wydaną autobiografię Adama Ostrowskiego, to czułem nagły pociąg do tego, by po nią sięgnąć. Lektura tej książki jednak dość szybko ostudziła mój zapał.
Dobry, zły i brzydki? Nie – „Brzydki, zły i szczery”!
Miałem kilka podejść do twórczości Ostrego. Niestety wszystkie mało udane. Bo poza jednym wyjątkiem jego muzyka i teksty po prostu do mnie nie trafiają. Mimo tego bardzo szanuję go jako rapera i człowieka. Jako rapera, bo wypromował polski rap jak mało który artysta tego gatunku. Jako człowieka, bo poszedł za głosem swoich marzeń i pasji, która go przepełniała. Do tego stopnia, że przezwyciężył trudności, które niejednego by załamały. I właśnie od tej strony chciałem dowiedzieć się więcej o Adamie Ostrowskim. O człowieku, który ma coś do powiedzenia. Tymczasem wyszło, że w tej książce OSTR ma do powiedzenia, niestety, raczej niewiele.
Bo „Brzydki, zły i szczery” to autobiografia pełna wielu anegdot i historii z życia Adama Ostrowskiego, ale jakby pozbawiona większej głębi. W książce autor skupia się głównie na opisie poszczególnych etapów swojej kariery, ze szczególnym uwzględnieniem koncertów i imprez im towarzyszących. Jednak większość tych historii opisana jest mocno skrótowo, niejako po macoszemu, co właściwie można wywnioskować już z samego rozmiaru tej autobiografii. Bo książka ma jedynie 206 stron, z czego kilkanaście zajętych jest przez co prawda ładne, ale nieszczególnie potrzebne grafiki. W dodatku Ostry przeskakuje z wątku na wątek nierzadko w sposób, któremu brakuje spójności. W moim przekonaniu zabrakło dobrego przeredagowania tego tekstu albo po prostu pisarza lub dziennikarza doświadczonego w pisaniu biografii, który by Ostrowskiemu odrobinę pomógł i podpowiedział.
Życie made in Polska
Do zalet tej pozycji na pewno należy zaliczyć barwny opis początków łódzkiej sceny hiphopowej i bardzo dobrze oddany klimat lat 90-tych i życia na blokowisku, gdzie o kłopoty było nietrudno. W dodatku sporo dowiedzieć można się o innych polskich raperach, którzy w latach 90-tych zdobywali uznanie. Gratką dla fanów z pewnością będzie także ukazanie tła powstawania kolejnych albumów Ostrowskiego. Poza tym kilka przytaczanych przez Ostrowskiego anegdot wywołało u mnie parsknięcia śmiechem albo delikatny uśmiech niedowierzania. Jednak to trochę za mało, by dać się porwać tej książce.
Momentami miałem wrażenie, że to historia życia pisanego w oparach palonej trawy. Bo o jaraniu jest tam mnóstwo fragmentów, a synonimów palenia marihuany tak dużo, że warto by dołączyć na ostatnich stronach legendę albo terminologię 😉 Wiem, że to w dużej mierze krzywdząca ocena, ale takie emocje towarzyszyły mi w trakcie czytania. Znacznie trudniej było mi odczuć, że OSTR to tytan pracy, który przez dwa dziesięciolecia wydał kilkanaście albumów. Ok, autor wspominał o tym, ale nie wybrzmiało to wystarczająco mocno. A szkoda. Dlatego po zakończeniu czytania odczuwałem spory niedosyt i utwierdziłem się w przekonaniu, że z Ostrym jest mi nie po drodze 😉 Co w zupełności nie przeszkadza mi w słuchaniu od czasu do czasu genialnego i chyba najbardziej znanego kawałka tego artysty, czyli „Kochana Polsko„.
Niewiarygodny powrót z zaświatów
Miałem nadzieję, że OSTR poświęci więcej miejsca swojemu powrotowi na scenę po ciężkiej chorobie. Więcej: powrotowi do życia, bo Adam Ostrowski, jak sam wspomina, miał niewielkie szanse, by przeżyć i właściwie żadnych szans, by ponownie grać na koncertach. A jednak to zrobił. Niestety poza króciutkim prologiem i kilkoma ostatnimi stronami książki, temat ten jest pominięty. A szkoda. Bo jestem przekonany, że człowiek po takich doświadczeniach ma do przekazania wiele wartych uwagi przemyśleń. Zwłaszcza że będąc w 2015 roku na koncercie Męskiego Grania słyszałem, jak w trakcie swojego występu OSTR przemycił właśnie część takich wartościowych uwag na temat tego, co jest ważne w życiu, zachęcając przy tym ludzi do tego, by myśleli samodzielnie. W książce tego zabrakło.
Podsumowanie: Czy to holik?
Nie. „Brzydki, zły i szczery” to niestety przeciętnie napisana historia wyjątkowego człowieka. Bo Adam Ostrowski to osoba, która udowadnia, że warto podążać za swoją pasją i poświęcić jej całą swoją energię. Że można osiągnąć sukces dzięki niesamowitemu uporowi, ciężkiej pracy i wierze w to, że się uda. Niestety nie wybrzmiewa to w tej autobiografii. Gdzieś czytałem, że OSTR nie wyklucza napisania kolejnej książki o swoim życiu. I myślę, że to bardzo dobra decyzja – pod warunkiem, że następnym razem zrobi to odrobinę lepiej.
Ocena czytoholika: 3 / 5