Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach? - Philip K. Dick
Tytuł: Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?
Gatunek:
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 272
Data wydania: 1968

Powieści fantastyczne albo science-fiction nie należą do moich ulubionych, delikatnie rzecz ujmując. Jednak raz na jakiś czas sięgam po książki z gatunków, które zwykle omijam, by upewnić się, czy coś się nie zmieniło w moim nastawieniu. Tak zdecydowałem się na jeden z klasyków z kategorii fantastyki – „Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?” autorstwa Philipa K. Dicka. Konkluzja po przeczytaniu? Lepiej nie próbować wracać do gatunku, którego się po prostu nie lubi 😉

Android przyjacielem człowieka. Do czasu

Jest rok 2021 i świat wygląda zupełnie inaczej niż do tej pory. Ziemia po zakończeniu Ostatniej Wojny Światowej nie przypomina już żyznej planety, na której człowiek uprawiał rośliny, hodował zwierzęta i wiódł swój poczciwy, spokojny żywot. Bo wszędzie odczuwalny jest radioaktywny pył i wiele gatunków zwierząt wyginęło, a te, które pozostały, są na wagę złota. Część ludzi wyemigrowała na Marsa, a na Ziemi pozostali w większości ci, którzy na emigrację pozwolić sobie nie mogli. Zagłada wielu gatunków nie przyhamowała rozwoju technologicznego ludzkości, co spowodowało, że na obraz człowieka stworzono androidy – roboty, które mają służyć i pomagać ludziom. Każda kolejna generacja androidów staje się niebezpiecznie zbliżona do prawdziwych ludzi, tak że niemal nie sposób odróżnić żywego człowieka od robota. Staje się to coraz groźniejsze w sytuacji, gdy część androidów buntuje się przeciw tym, którym miały służyć…

Na polowanie za zbiegłymi androidami rusza Rick Deckard – łowca androidów zatrudniony przez miejscową policję. Jego zadaniem jest namierzenie i zlikwidowanie andków zanim one zlikwidują jego. Deckard zachęcony wysokimi nagrodami za wyeliminowane zbuntowanych androidów wyrusza na pościg. Wierzy, że szybko upora się z tym zadaniem i dzięki zdobytej gratyfikacji będzie mógł spełnić swoje największe marzenie – kupić prawdziwe, żywe zwierzę. Szybko jednak przekona się, że odróżnienie androida od człowieka jest szalenie trudne – do tego stopnia, że sam zacznie wątpić w swoje człowieczeństwo.

Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach - Czytoholik

Kim jest człowiek?

Przyznam, że nie rozumiem, czemu ta książka stała się tak popularna. Czytając próbowałem znaleźć w niej jakieś uniwersalne treści, coś o człowieku, czego nie szłoby przedstawić bez użycia robotów, androidów i ogólnie świata science-fiction. Bo w zasadzie jest to jedyna sytuacja, w której odnajduję sens czytania fantastyki. Bez urazy, ale po prostu nie czuję tego gatunku. O ile czytając „Niezwyciężonego” S. Lema dało się odczuć, że poza opisem podróży międzyplanetarnych autor porusza uniwersalne problemy dotyczące ludzkości i jej dążeń, tak w powieści Dicka niczego takiego nie znalazłem. Bo stwierdzenie, że to, co różni nas od robotów to empatia, to jednak zbyt mało by poczuć, że „Blade Runner” to pozycja wyjątkowa.

Nie potrafiłem zżyć się z głównym bohaterem, odczuwać jego samotności, rozważać dylematy, które z czasem rodziły się w jego głowie. Śledziłem jego przygody raczej z pewnym znużeniem, bez zaskoczenia przewidując kolejne wydarzenia i kroki. Gdy z upływem czasu Rick Deckard zaczyna stawiać sobie pytania, których nigdy dotąd nie rozważał, książka stała się dla mnie odrobinę ciekawsza, ale nie na tyle, by dać się jej pochłonąć. Nie przemawiały do mnie także metody, przy pomocy których łowca androidów odróżniał roboty od prawdziwych ludzi. Ów osławiony test Voigta-Kampffa wydał mi się mało przekonujący i rozstrzygający. A może wydał mi się taki dlatego, że sam jestem androidem? 😉

Podsumowanie: Czy to holik?

Nie. „Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?” to powieść, która mnie nie porwała, i to pomimo tego, że główny bohater prowadzi walkę na śmierć i życie, a w tle rozgrywa się batalia o przyszłość całej ludzkości. Nawet tak doniosły temat nie sprawił, że potrafiłem poczuć to, co Dick chciał przekazać. Nie wykluczam przy tym, że po prostu tej książki nie zrozumiałem albo najzwyczajniej w świecie fantastyka czy science-fiction to gatunki, które po prostu nie są stworzone dla mnie. I teraz znów na kilka lat mam spokój, bo wiem, że nie warto sięgać po coś, czego nie czuję.

Swego czasu rozważałem również obejrzenie jednego z dwóch podobno kultowych filmów opartych o powieść Philipa K. Dicka, ale po lekturze książki ciągnie mnie do tych filmów jeszcze mniej 😉

Ocena czytoholika: 3,5 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.