Po przeczytaniu dwóch książek Marka Bowdena byłem pewien, że w literaturze faktu autor ten odnajduje się jak mało kto. Dlatego z ciekawością sięgnąłem po „Zabić Bin Ladena”, bo byłem przekonany, że warsztatowo będzie to dobra pozycja. Odrobinę się jednak zdziwiłem.
11 września
Po 11 września 2001 roku w Stanach Zjednoczonych nic już nie miało być takie samo. Atak terrorystyczny na wieże World Trade Center, tysiące zabitych i rannych, szok i niedowierzanie. A za wszystkim stała organizacja Al-Kaida sterowana przez Osamę Bin Ladena. Administracja USA z prezydentem Bushem ogłosiła wojnę z terroryzmem, która pochłonęła wiele ofiar oraz wiele milionów dolarów. A Bin Laden wciąż pozostawał nieuchwytny. Musiało minąć prawie 10 lat zanim służbom amerykańskim udało się wyśledzić szejka i przeprowadzić operację jego zlikwidowania. Te 10 lat to był czas wzmożonej pracy, przeplatanej okresami zwątpienia i rezygnacji. Opisanie całego tego procesu, który ostatecznie doprowadził do odnalezienia Bin Ladena, postawił sobie za cel Mark Bowden.
Żmudny proces
Choć zrozumiałe jest, że sam pościg za Bin Ladenem z racji czasu trwania musiał być wyjątkowo żmudny, to jednak autor niekoniecznie musiał oddać to charakterem swojej książki. A jednak to zrobił 😉 Bo momentami prowadził wydarzenia w sposób wyjątkowo nudny, wplatając wątki, które budowały tło, ale niekoniecznie były istotne. W dodatku nie potrafiłem oprzeć się wrażeniu, że Bowden miał problem z nieujawnianiem swoich sympatii politycznych, bo początek książki to niemal pean na cześć Baracka Obamy.
„Polowanie na Escobara” Bowdena było zdecydowanie bardziej interesującą i dynamiczną historią niż „Zabić Bin Ladena”. Podczas lektury tej drugiej odnosiłem wrażenie, że autorowi chwilami trochę brakowało pomysłu na kolejne strony książki i wypełniał je mało znaczącymi wydarzeniami. Przez to cała opowieść traciła rozpęd wpadając w poboczne wątki i opisy. Zabrakło także napięcia, jakie zaserwował Bowden swoim czytelnikom przy „Helikopterze w ogniu„, gdzie wręcz namacalnie można było wczuć się w sytuację żołnierzy biorących udział w akcji. W historii operacji pochwycenia Bin Ladena tej adrenaliny nie ma.
Niemniej dla osób zainteresowanych tematem „Zabić Bin Ladena” jest pozycją godną uwagi. Bo autor odsłania kulisy wielu wydarzeń, choć czasem niestety trafia na opór w postaci ostrzeżeń: ściśle tajne. Ostatecznie mimo ciężkiej pracy Bowden przedstawił dość ogólny obraz sytuacji, choć pokazany z szerokiej perspektywy. Zabrakło precyzyjnych informacji, jak dokładnie namierzono Bin Ladena, ale być może wynikało to właśnie z poufnego charakteru tych danych.
Podsumowanie: Czy to holik?
Przesuń w lewo, by sprawdzić 🙂
Niestety nie. „Zabić Bin Ladena” to kawał solidnej pracy reporterskiej wykonanej przez Marka Bowdena. Trudno mi jednak nie odnieść wrażenia, że jest to słabsza pozycja w dorobku tego autora. Bo zarówno „Polowanie na Escobara” jak i „Helikopter w ogniu” były książkami znacznie bardziej interesującymi, dynamicznymi i trzymającymi w napięciu. Historia operacji odnalezienia i zlikwidowania saudyjskiego terrorysty pełna jest ogólników i wątków pobocznych, które choć dają szeroki obraz sytuacji, to jednak zostawiają czytelnika z poczuciem pewnego niedosytu. Być może za kilkadziesiąt lat, gdy informacje o tej akcji zostaną odtajnione, to przedstawienie ich bardziej szczegółowo będzie możliwe. Póki co „Zabić Bin Ladena” to raczej lektura wyłącznie dla mocno zainteresowanych tą tematyką.
Ocena czytoholika: 3 / 5