
Długo już myślałem o tym, by przeczytać „Na zachodzie bez zmian”. Zwłaszcza, że mam pewne doświadczenie z E. M. Remarquem – kilkanaście lat temu czytałem jego książkę „Trzej towarzysze” i byłem pod bardzo mocnym wrażeniem. Już wtedy wiedziałem, że muszę sięgnąć po inne pozycje tego autora. Stąd właśnie moje spotkanie z najsłynniejszą chyba książką Remarque’a – „Na zachodzie bez zmian”.
Książka ta nie pragnie być oskarżeniem ani wyznaniem. Stanowi tylko próbę opowiedzenia o pokoleniu, które zniszczyła wojna – nawet jeśli nie dosięgły go jej granaty.
Obraz kompletnego bezsensu – wojna
Całkiem niedawno czytałem jedną z najbardziej znanych książek antywojennych – „Rzeźnię numer pięć” Kurta Vonneguta i nie przypuszczałem wtedy, że tak prędko sięgnę po kolejną pozycję wpisującą się w ten nurt. Bo o tym właśnie jest powieść Remarque’a – o bezsensie wojny. Sam autor został w wieku 18 lat powołany do służby wojskowej i wysłany na front w 1917 roku, gdzie w niedługim czasie został ciężko ranny. To właśnie te wydarzenia oraz przynależność pisarza do tzw. straconego pokolenia były inspiracją do napisania „Na zachodzie bez zmian”. Straconym pokoleniem nazywano tych, którzy w okresie trwania I Wojny Światowej ledwo przekroczyli próg dorosłości i zostali wysłani na front. Na wojnę, której nie chcieli. Na wojnę, która nie była ich wojną.
Wyjeżdżamy jako żołnierze w złych albo dobrych humorach, docieramy do strefy, gdzie zaczyna się front – i stajemy się zwierzętami w ludzkiej skórze.
Jednym z takich młodych mężczyzn wysłanych na front był Paul Baumer – główny bohater powieści Remarque’a. Wraz z kolegami ze szkolnej ławy zachęcany jest do wypełnienia patriotycznego obowiązku i walki dla ojczyzny. Wszyscy dookoła wywierają na nich presję – nauczyciele, rodzice, rówieśnicy. Wszędzie zachęta: idźcie walczyć. No to poszli. Przepełnieni młodzieńczym idealizmem, marzeniami i pragnieniami. Wszystkie ideały ginęły już pierwszego dnia pobytu na froncie – albo wraz z życiem uchodzącym z młodego żołnierza, albo pomimo przeżycia, bo potem i tak nic już nie wyglądało jak do tej pory. Ich życie, to kim byli, jakie mieli plany, cele i tęsknoty, ginęło bezpowrotnie, nawet jeśli oni sami przeżyli.
Ma rację. Nie jesteśmy już młodzieżą. Nie chcemy już szturmować świata. Jesteśmy uciekinierami. Uciekamy przed sobą. Uciekamy przed swoim życiem. Mieliśmy osiemnaście lat i zaczęliśmy kochać świat i życie, i do tego właśnie musieliśmy strzelić. Pierwszy granat, który uderzył, trafił nas w serce. Jesteśmy odcięci od czynnego życia, od dążeń, od postępu. Nie wierzymy już w nie, wierzymy w wojnę.
Osobista i przenikająca do głębi
„Na zachodzie bez zmian” to książka wyjątkowa. Po pierwsze jest bardzo osobista. Przemyślenia, które są przedmiotem rozważań głównego bohatera i zarazem narratora powieści są przede wszystkim przemyśleniami samego autora. Da się to bardzo mocno odczuć. Ta głębia bólu, dojmujący obraz dramatu młodego człowieka, który patrzy na śmierć i sam ją zadaje. To całkowite niezrozumienie i odrzucenie sensu wojny jako takiej. To poczucie absurdu tego, czym wojna ostatecznie jest. Właśnie to wszystko wyziera z każdego słowa napisanego przez Remarque’a.
Widzimy ludzi, którzy żyją, mimo że nie mają czaszki; widzimy żołnierzy, którzy chodzą, mimo że urwało im obie stopy; jakoś docierają na potrzaskanych kikutach nóg do następnej dziury; jeden gefrajter czołga się na rękach dwa kilometry, wlokąc za sobą nogi ze zmiażdżonymi pociskiem kolanami; inny, idąc do punktu opatrunkowego, trzyma w rękach wypływające z brzucha jelita; widzimy ludzi bez ust, bez dolnej szczęki, bez twarzy; odnajdujemy kogoś, kto przez dwie godziny zaciskał zębami tętnicę ramienia, żeby się nie wykrwawić, wschodzi słońce, nastaje noc, gwiżdżą granaty, życie się skończyło.
Mimo tego, że powieść niemieckiego pisarza ma antywojenny wydźwięk to jest zgoła całkiem inna od „Rzeźni numer pięć„. Jest dużo bardziej bezpośrednia. Podczas gdy Kurt Vonnegut używał wielu metafor i obrazów, by oddać to, czym jest wojna, to Remarque pisze bez żadnych ogródek. Bez zahamowań. Prosto i precyzyjnie oddaje istotę rzeczy. Niektóre opisy niezwykle mocno oddziaływały na moją wyobraźnię. A w dodatku język w jakim pisze niemiecki pisarz jest bardzo bogaty i barwny. To jak Remarque operuje słowem to prawdziwe mistrzostwo.
Słowa, które zapadają w pamięć
Książka ta to również kopalnia wyjątkowych cytatów, przemyśleń i rozważań, które nic a nic nie straciły na swojej aktualności. Często po przeczytaniu jakiegoś zdania popadałem w zamyślenie. Zanurzałem się w ciszę, by spróbować poczuć choć odrobinę tego, czego doświadczał autor. Bezskutecznie. Tego typu dramatów nie sposób poczuć nie będąc ich uczestnikiem. Towarzyszyła mi jedynie cisza. Już powyżej zamieściłem sporo cytatów, by przekazać Ci, o czym jest ta książka i w jaki sposób pisze Remarque. Poniżej jeszcze kilka fragmentów, które mnie dotknęły:
Podsumowanie: Czy to holik?
Tak. „Na zachodzie bez zmian” to książka, która porusza. Dotyka wnętrza czytelnika, wywołuje głęboki smutek, współczucie oraz awersję do wojny i tych, którzy jej szukają. Powieść Remarque’a to wstrząsający obraz wojny, która odczłowiecza i zabiera to, co w ludziach najcenniejsze – miłość, pragnienia, marzenia. A zostawia pustkę i duchowe kalectwo. Nie żałuję, że przeczytałem tę książkę. Żałuję, że zrobiłem to tak późno.
Początkowo, tuż po lekturze chciałem ocenić ją na 4,5. Ale gdy posiedziałem trochę z jej treściami i zastanowiłem się nad tym, jak mocno na mnie oddziaływała, to musiałem zmienić moją ocenę. Książka, która wywiera takie wrażenie, musi być Holikiem.
Na koniec chyba najmocniejszy fragment. W zasadzie wystarczy przeczytać właśnie ten cytat zamiast tego wszystkiego, co sam napisałem. Tylko to:
Jestem młody, mam dwadzieścia lat; z życia nie znam jednak nic oprócz zwątpienia, śmierci, strachu i powiązania najbardziej bezsensownej powierzchowności z otchłanią cierpienia. Widzę, że narody są podjudzane przeciwko sobie i w milczeniu, nieświadomie, idiotycznie, posłusznie, niewinnie się zabijają. Widzę, że najmądrzejsze umysły świata wynajdują broń i słowa, żeby to wszystko stało się jeszcze bardziej wyrafinowane i trwało dłużej. A wraz ze mną widzą to wszyscy ludzie w moim wieku tutaj i po tamtej stronie, na całym świecie, wraz ze mną przeżywa to moje pokolenie. Co powiedzą nasi ojcowie, gdy kiedyś staniemy przed nimi i zażądamy wyjaśnień? Czego oczekują od nas, kiedy nadejdzie czas bez wojny? Przez całe lata naszym zajęciem było zabijanie – była to nasza pierwsza praca w życiu. Nasza wiedza o życiu ogranicza się do śmierci. A co ma się dziać potem? I co z nas wyrośnie?
Ocena czytoholika: 5 / 5