Kolejne dwa miesiące upłynęły, a to oznacza, że pora na małe podsumowanie. Jest ono lekko opóźnione, ale majówka rządzi się swoimi prawami 😉 Co przeczytałem w marcu i kwietniu? Jakie wrażenie zrobiły na mnie te książki? Która była najlepsza, a która sprawiła, że chciałem ją potargać i podeptać? Odpowiedzi tuż poniżej. Zachęcam do przeczytania 🙂
Marzec:
W trzecim miesiącu roku przeczytałem 6 książek, co jest dla mnie bardzo dobrym wynikiem. Dwie z nich mocno zapadły mi w pamięć, jedna przyniosła spore rozczarowanie, a jedna okazała się totalną klapą. Ale po kolei.
- „Otwarte rany” – Stuart MacBride: trzeci tom przygód szkockiego sierżanta pracującego na co dzień w Aberdeen. Mroczny klimat, czarny humor i ciekawy wątek nie wystarczyły, by mnie wystarczająco zainteresować, bo MacBride napisał tę powieść w sposób niemal identyczny jak dwie poprzednie. Przez co po prostu zabrakło jej świeżości.
- „Infekcja” – Tess Gerritsen: największe rozczarowanie dwóch ostatnich miesięcy. To było moje pierwsze spotkanie z Tess Gerritsen i tylko niesamowitą siłą woli dobrnąłem do końca i nie skreśliłem od razu tej autorki. W powieści wiało nudą, a zamiast dreszczyku emocji, otrzymałem gorycz rozczarowania.
- „Cudowne ręce. Od nożownika do mistrza skalpela. Historia światowej sławy neurochirurga” – Ben Carson: bardzo dobra biografia wyjątkowego człowieka. Carson jest światowej sławy neurochirurgiem, który wspiął się na szczyt lekarskich możliwości dzięki niesamowicie ciężkiej pracy. Polecam – książka warta przeczytania.
- „Wołanie kukułki” – Robert Galbraith: bardzo miłe zaskoczenie. Spodziewałem się zwykłego, solidnego kryminału, a otrzymałem świetnie napisaną powieść z bardzo ciekawymi bohaterami. Na pewno sięgnę po kolejne części.
- „Drzewo migdałowe” – Michelle Cohen Corasanti: dość spory zawód. Zanurzając się w świat konfliktu palestyńsko-izraelskiego miałem nadzieję na wzruszającą powieść w stylu książek Hosseiniego. Zamiast tego była mało realna historia, w której rzeczywistość naprawdę ciężko było uwierzyć. Szkoda – zmarnowany ogromny potencjał.
- „Galveston” – Nic Pizzolatto: książka bardzo specyficzna. Dzieje się w niej niewiele, a jednak dość mocno zapada w pamięć. A to wszystko dzięki gęstemu klimatowi przepełnionemu mrokiem i brudem. Ciekawa pozycja.
Kwiecień:
Pierwszy pełny miesiąc wiosny przyniósł mi lekką zadyszkę w czytaniu, bo sięgnąłem po 4 książki. Jest to wynik zadowalający, ale chciałbym czytać minimum pięć pozycji na miesiąc. Spróbuję poprawić się w maju 🙂 Co jednak ważniejsze – dwie z przeczytanych w kwietniu powieści okazały się prawdziwymi perełkami, z którymi ciężko było mi się rozstać.
- „Gra Anioła” – Carlos Ruiz Zafon: druga część powieści z cyklu Cmentarza Zapomnianych Książek. Choć „Cień wiatru” postawił poprzeczkę bardzo wysoko, to „Gra Anioła” udźwignęła ten ciężar. Zdecydowanie warto przeczytać.
- „Pokochać noc” – Dennis Lehane: jedna ze słabszych powieści tego pisarza. Thriller, w którym poczujesz odrobinę emocji, o ile wcześniej nie umrzesz z nudów. Gdzie się podział ów Dennis Lehane znany z „Wyspy tajemnic” albo „Rzeki tajemnic„? Nie wiem.
- „Pod szkarłatnym niebem” – Mark Sullivan: fabularyzowana historia włoskiego młodzieńca Pino Lelli z II Wojną Światową w tle. Opowieść wzruszająca, ale niestety dość mocno przekoloryzowana. Więcej o książce wkrótce.
- „Pielgrzym” – Terry Hayes: Majstersztyk. Powieść szpiegowska, od której wprost nie mogłem się oderwać. Misternie skonstruowana fabuła, mnóstwo dopracowanych wątków i nieustające napięcie. Świetna! Więcej o książce wkrótce.
Co dalej?
W maju mam w planach wrócić do kiedyś ulubionego przeze mnie autora, czyli do Johna Grishama i jego najnowszej powieści pt. „Wyspa Camino”. Planuję również sięgnąć po coś z tak nielubianej przeze mnie fantastyki, by spróbować odczarować ten gatunek. Jak będzie? Nie wiem 😉 W najbliższym czasie chciałbym również sięgnąć po jakąś książkę historyczną i wrócić także do czytania powieści Stephena Kinga. Zapowiada się ciekawy okres czytelniczy 🙂
W marcu i kwietniu moja domowa biblioteczka właściwie w ogóle się nie powiększyła, bo większość przeczytanych książek czytałem na czytniku dzięki Legimi, a pozostałe kupiłem już wcześniej. Mam nadzieję, że w maju i czerwcu jakieś ciekawe pozycje wylądują na mojej półce (i to nie tej wirtualnej :P)
Tyle słońca w całym mieście
Jako że rozpoczął się maj, to szykuje się coraz więcej słonecznych dni. Życzę Wam i sobie również, byśmy mieli jak najwięcej okazji do czytania fantastycznych książek. A swoją drogą, co ciekawego przeczytaliście w kwietniu i marcu? Jakie książki najbardziej Was zachwyciły, a o jakich wolelibyście zapomnieć? Dajcie znać w komentarzach 🙂
Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.