Wyznanie: nie czytałem do tej pory żadnej książki J. K. Rowling (chwila ciszy). Ok, po przyznaniu się do tego, że nie znam przygód Harry’ego Pottera i nie planuję ich poznać, mogę zacząć właściwy wstęp 😉 Słyszałem wiele dobrego o serii, której bohaterem jest Cormoran Strike, a której autorem jest Robert Galbraith (czyt. J. K. Rowling). Dlatego czym prędzej postanowiłem sprawdzić „Wołanie kukułki”. I jak? Jest dobrze.
Kukułka wypada z gniazda
Cormoran Strike jest prywatnym detektywem praktykującym w Londynie. Właśnie rozstał się z kobietą po prawie dwudziestu latach związku (czy wszyscy detektywi znani z cyklów książkowych muszą mieć prywatne życie aż tak pochrzanione?). Ledwo wiąże koniec z końcem, bo wraz z odejściem Charlotte stracił również dach nad głową. Przenosi się do swojego biura, którego poza nim i jedną wierną klientką właściwie nikt nie odwiedza. Omyłkowo do tej właśnie agencji detektywistycznej trafia Robin, kobieta poszukująca stałego zatrudnienia, a tymczasowo wysłana przez urząd pracy do biura Strike’a w charakterze sekretarki. Cormoran zaskoczony tą sytuacją przyjmuje Robin, ale nie ma zamiaru wiązać przyszłości zawodowej z tą kobietą. Zniechęca ją jak tylko może, ale prędko się okaże, że Robin jest niezwykle błyskotliwa i posiada żyłkę do rozwiązywania zagadek. A takowa już czai się za rogiem.
Bo oto do agencji Strike’a wpada John Bristow, znany prawnik będący członkiem zamożnej rodziny, o której w ostatnich miesiącach było dość głośno. Dlaczego? Bo zaledwie trzy miesiące wcześniej przyrodnia siostra Johna – Lula Landry, światowej sławy modelka, popełniła samobójstwo wyskakując z okna swojego apartamentu. Sprawę śledziły miliony ludzi, ale nic nie wskazywało na to, by w śmierć Luli zaangażowane były osoby trzecie. Tymczasem Bristow nalega na Strike’a, by ten podjął się prywatnego śledztwa mającego na celu odnalezienie zabójców Luli. Cormoran, początkowo niechętny, ulega naleganiom, zwłaszcza że pilnie potrzebuje pieniędzy. A te wydają się nie być problemem dla jego nowego klienta. Detektyw szybko jednak przekona się, że sprawa śmierci modelki nie jest tak jednoznaczna, jak wszyscy o niej myślą. Rozpoczyna się misterna intryga, której finał (w iście Cobenowym stylu) jest mocno nieprzewidywalny.
Bardzo dobry kryminał, świetny audiobook
„Wołania kukułki” w połowie słuchałem jako audiobooka, a resztę przeczytałem na czytniku. Tu muszę przyznać, że bardzo podobał mi się sposób interpretacji tej powieści przez Macieja Stuhra. Dobrze się tego słuchało. A że audiobook na tyle mnie wciągnął, że chciałem się szybciej przekonać, co się dalej wydarzy, to książkę dokończyłem czytając ją już samemu 😉 Do plusów powieści niewątpliwie należy ciekawa historia, interesująco skonstruowani bohaterowie i pewne elementy humorystyczne, które dodają książce uroku. Cormorana Strike’a polubiłem z miejsca, podobnie jak i jego sekretarkę – Robin. Tworzą dość nietypowy duet, który zbudowany został na bazie przeciwieństw: on – mocno zbudowany, zaniedbany i wulgarny; ona – filigranowa, ładna i dobrze wychowana. Do tego dochodzi sporo postaci drugoplanowych, które są równie barwne jak główni bohaterowie.
Galbraith, tudzież Rowling, bardzo sprytnie dawkuje czytelnikowi zarówno kolejne etapy głównego wątku, jak i poszczególne elementy historii Strike’a – człowieka z problemami. Dzięki temu zabiegowi autorki z chęcią poznawałem kolejne losy Cormorana, które uczyniły z niego człowieka, jakim był w momencie rozpoczęcia poszukiwań Luli Landry. A sama sprawa zagadkowej śmierci modelki też prowadzona jest w sposób ciekawy, by w finale (o czym wspomniałem wyżej) całkiem mocno namieszać. Ja dość prędko obstawiłem osobę potencjalnie podejrzaną o morderstwo i moje domysły się sprawdziły, ale w żaden sposób nie zepsuło mi to zabawy. Bo Rowling zasunęła zakończenie, które kojarzy mi się z książkami Harlana Cobena. Czyli jakie? – może ktoś zapytać. No, cóż u Cobena najczęściej jest tak, że bierzesz osobę na początku najmniej podejrzaną i w ciemno obstawiasz, że ma coś wspólnego z zaginięciem/śmiercią opisywanymi w książce. Nic więcej nie zdradzę 😉
Podsumowanie: Czy to holik?
Niezupełnie. „Wołanie kukułki” to bardzo dobry kryminał, który jest otwarciem, mam nadzieję, równie dobrego cyklu. Rowling skonstruowała ciekawą intrygę i wykreowała bardzo interesujące postacie, z którymi łatwo się zżyć. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i z chęcią sięgnę po kolejny tom – „Jedwabnik”. Nie jest to jednak kryminał, który sprawi, że Twój mózg będzie pracował na najwyższych obrotach, by rozwiązać pieczołowicie utkaną zagadkę. Nie zmienia to jednak faktu, że „Wołanie kukułki” to dostarczyciel świetnej rozrywki i dobry pomysł na odpowiedniego kompana na wieczór 🙂
Ciekaw jestem, jak z przedstawieniem głównych bohaterów poradzili sobie twórcy serialu o Cormoranie Strike’u. Z pewnością niedługo się o tym przekonam i mam nadzieję, że będzie zbliżony poziomem do książki 🙂
Ocena czytoholika: 4 / 5