Drzewo migdałowe - Michelle Cohen Corasanti
Tytuł: Drzewo migdałowe
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 392
Data wydania: 2012

Słyszałem i czytałem wiele dobrego o książce Michelle Cohen Corasanti pt. „Drzewo migdałowe”. Że to piękna, wzruszająca i niezwykle mocna historia. A takie lubię najbardziej 🙂 Dlatego czym prędzej zabrałem się za jej lekturę. Jak wyszło? Mogło być lepiej, niestety.

Zagubione dzieciństwo

„Drzewo migdałowe” to powieść o losach młodego Palestyńczyka, Ahmada, który wraz z rodziną znalazł się w oku rozszalałego cyklonu – wojny izraelsko-palestyńskiej. Już na pierwszych stronach książki Ahmad traci ukochaną siostrę, a ojciec chłopca trafia w tarapaty. W wieku ledwie dwunastu lat dzieciństwo Ahmada przemija bezpowrotnie. By utrzymać rodzinę musi podjąć pracę, lecz o nią niezwykle trudno, zwłaszcza tak małemu chłopcu. Co więcej, wydaje się, że największy skarb dwunastolatka – jego genialny matematyczny umysł, zda się kompletnie na nic w rzeczywistości brutalnej wojny. Jednak Ahmad pomimo ciągle piętrzących się nieszczęść nie poddaje się. Wie, że jeśli on się podda, to ucierpi na tym cała jego rodzina. A tą kocha najbardziej.

W opowieść o palestyńskim chłopcu wpleciona jest historia Palestyny, a zwłaszcza ta jej część dotycząca konfliktu palestyńsko-izraelskiego (swoją drogą – powszechnie stosowane słowo „konflikt” na określenie zdarzeń, w których zginęły tysiące osób jest, delikatnie mówiąc, kiepskie). Corasanti w losy Ahmada wplotła  dramat tysięcy palestyńskich rodzin, które straciły bliskich i dach nad głową, a pomimo tego ciągle patrzyły w przyszłość z nadzieją, że świat nie może pozostać obojętny na ich krzywdę. A jednak. Dramat palestyńskich rodzin czułem od pierwszej strony, bo książka niemal od razu wciągnęła mnie w wir tej bezsensownej wojny. W dalszej części powieści czytelnik zapoznaje się z kolejnymi wydarzeniami z życia Ahmada, który nieustannie walczy z przeciwnościami, jakie zsyła mu życie.

drzewo migdałowe - Michelle Cohen Corasanti - Czytoholik

Dobry początek, potem niestety gorzej

Książce zabrakło dopracowania, bardzo mocno nad tym ubolewam, bo pierwsze rozdziały były świetne. Przeniosłem się wraz z nimi do Palestyny zagarniętej przez Izrael. Czułem ból Palestyńczyków, ich rozżalenie i niesprawiedliwość, która ich spotkała. Ale potem ten efekt się psuje. Bo po kolejnym dramacie, jaki spotyka głównego bohatera, już dorosłego, nie mogłem wytrzymać. Pomyślałem: to już przesada. Już po wcześniejszych tragediach byłem przekonany, że jak jeszcze coś mu się przytrafi, to chyba padnę. Ja rozumiem dramaturgię, emocje i bezsilność, ale halo – zadbajmy o jakiś realizm. Tu tego zabrakło. Szkoda, bo z pięknej, poruszającej historii zrobiono mało rzeczywisty dramat, w którym uczestniczyć nie powstydziłby się biblijny Hiob.

Nie pozwól, żeby zawładnęło tobą poczucie winy, bo to jest choroba, jak rak, która będzie cię zżerać po kawałku, aż nic nie pozostanie.

I jeszcze to zakończenie. Również mało realistyczne. Ja rozumiem, że historia Ahmada jest swego rodzaju parabolą symbolizująca losy setek, czy tysięcy palestyńskich rodzin, które walcząc z brutalną codziennością ostatecznie odniosą zwycięstwo jak bohater książki Corasanti. Ale gdybym nawet po drodze nie wyczuł, że wydarzenia opisane w książce zatraciły swój realizm, to scena finałowa już na pewno obudziłaby we mnie takie przekonanie. Szkoda.

Michelle Cohen Corasanti a Khaled Hosseini

Czytając „Drzewo migdałowe” nie mogłem uniknąć porównań do książek Khaleda Hosseiniego, który opisując losy poszczególnych afgańskich rodzin, przedstawił tragiczną historię Afganistanu z ubiegłego wieku. Z książek tego autora najbardziej zachwycił mnie „Chłopiec z latawcem„. Ta powieść to prawdziwe arcydzieło. W opowieść o losach dwunastoletniego Amira (ten sam wiek, co Ahmad – przypadek?), Hosseini niezwykle umiejętnie wplótł historię Afganistanu. Zrobił to w sposób niewymuszony, naturalny. U Corasanti jest niestety gorzej. Niektóre wątki są jakby na siłę i jest ich po prostu za dużo. Jakby cały ból palestyńskich rodzin autorka chciała scedować na jednego człowieka. To się nie mogło udać.

Przeskok z wydarzeniami o 30 lat też trochę niezrozumiały. O ile u Hosseiniego takie podróże w czasie były niewymuszone, przeprowadzone z pomysłem, jakoś tak naturalnie, to u Corasanti wyszło to dziwnie. Nagle akcja urywa się i przenosimy się trzy dekady do przodu. O tym, co wydarzyło się przez te lata jest jedynie napomknięte. Jakby było to kompletnie bez znaczenia. A najdziwniejsze jest to, że jeżeli główny bohater ma wówczas 61 lat, to ile mają jego rodzice i profesor, bo w książce mają się zaskakująco dobrze, jakby bez problemu mieli dobiec do setki bez żadnych oznak starości. Być może tu się już wyjątkowo czepiam, ale po serii rozczarowań wywołanych nierealnymi scenami stałem się przeczulony 😉

Zagłuszony krzyk

Największym plusem książki jest ukazanie problemów w relacjach żydowsko-palestyńskich w sposób jakże inny od oficjalnego przekazu. Przez lata media tłoczyły milionom odbiorców do głów, że Palestyńczycy to terroryści, którzy wysadzają się, zabijając w ten sposób niewinnych Żydów. Obraz ten jest mocno zafałszowany, a książka ta świetnie to wypunktowuje. Bo oto Żydzi, którzy po II Wojnie Światowej przedstawiają swoje losy jako dzieje narodu najbardziej pokrzywdzonego ze wszystkich, w Palestynie przekształcili się z ofiar w katów. Czymże różnią się obozy dla Palestyńczyków od gett żydowskich? Czymże różnią się zabójstwa bezbronnych palestyńskich cywilów, ich tłamszenie i stygmatyzowanie od zabójstw i wytykania osób o semickich rysach? Dlaczego niezasłużone cierpienie Palestyńczyków miałoby być mniej warte od niezasłużonego cierpienia Żydów? To tylko pytania retoryczne.

Podsumowanie: Czy to holik?

Nie. Niestety. „Drzewo migdałowe” to powieść, która miała wszystko, by stać się arcydziełem – dramatyczną historię, niezwykły ładunek emocjonalny, niezłomnego bohatera. Pomimo tych atutów książka wydała mi się przesadzona i przekombinowana. Głównego bohatera spotkała zbyt wiele tragedii, co z czasem odbierało powieści realizm. Na plus tej historii zapisuję jednak rozpowszechnienie bolesnych losów milionów Palestyńczyków, których niezawinione cierpienie powinno być wyrzutem sumienia decydentów krajów Zachodu. Dla poznania historii Palestyny oraz zwyczajów ludności z tamtego regionu warto tę powieść przeczytać.

Ocena czytoholika: 3,5 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.