Infekcja
Tytuł: Infekcja
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 416
Data wydania: 1997

Lubię czytać książki, które trzymają mnie  napięciu i nie puszczają aż do końca. Które po odłożeniu na chwilę na półkę mają magiczną moc przyciągania i nie pozwalają na to, by spokojnie spać, bo myśli wciąż wracają do rozgrywającej się w powieści akcji i rodzą pytania: co będzie dalej? Z nadzieją, że tak właśnie będzie sięgnąłem po thriller Tess Gerritsen – „Infekcja”. To pierwsza książka tej autorki, która wpadła mi w ręce. I przez dłuższy czas pozostanie pewnie jedyną, którą przeczytałem. Rozczarowanie – to słowo najlepiej opisuje moje odczucia.

Tajemnicza choroba

Toby Harper jest lekarką w izbie przyjęć Springer Hospital. Całe swoje życie podporządkowała pracy i opiece nad chorującą na Alzheimera matką. W czasie jednego z nocnych dyżurów do izby przyjęć trafia starszy mężczyzna z dziwnymi, niespecyficznymi objawami. Choć początkowo wygląda to na zaniki pamięci wywołane udarem mózgu, to jednak badania tego nie potwierdzają. Do szpitala trafiają również inne osoby pilnie potrzebujące pomocy, przez co starszy mężczyzna znika z oczu Toby na kilkanaście minut. Tyle czasu wystarcza, by ów pacjent całkowicie przepadł. Zniknął. W poszukiwania angażuje się policja, ale starszy mężczyzna pozostaje poza zasięgiem wszystkich poszukujących. Sprawa ta nie daje spokoju doktor Harper, zwłaszcza że kilkanaście dni później na izbę przyjęć trafia kolejny pacjent z podobnymi objawami. Czy to zwiastuje poważniejszy problem? Co łączy tych pacjentów? Skąd wzięła się ich choroba?

Tymczasem w domu opieki w Brant Hill bogaci staruszkowie korzystają z uroków resztek życia, które im jeszcze pozostało. Brant Hill nie jest typowym domem spokojnej starości. To luksusowy ośrodek dla wybranych. Pensjonariusze mają zapewnione wszelkie niezbędne wygody i opiekę lekarską na najwyższym poziomie. Za wszystko to płacą olbrzymie sumy dolarów, ale pieniądze nie stanowią dla nich problemu. Problemem jest uciekającej z nich życie. Dzięki przebywaniu pod stałą opieką lekarską mają nadzieję na maksymalne przedłużenie życia. Są gotowi zapłacić za to naprawdę wiele…

Infekcja - Tess Gerritsen - Czytoholik.pl

Młodość dla wybranych

Powieść „Infekcja” była pierwotnie wydana w Polsce pod innym tytułem, który w mojej ocenie lepiej oddawał jej treść. Choć może jednak zawarty w nim był delikatny spoiler? Ów tytuł to „Młodość dla wybranych”. Tytuł bardziej adekwatny, ale chyba mniej chwytliwy niż krótka, zwięzła i tajemnicza: „Infekcja”. Z opisu wydawcy można wnioskować, że będzie to naprawdę dobry thriller medyczny. Bo po przeczytaniu następującego zdania:

Zaczyna to wyglądać na epidemię, której ofiarą padają starsi ludzie. Na razie tylko oni, lecz nie wiadomo, kto będzie następny…

czytelnik przekonany jest, że będzie tu mowa o epidemii, być może jakichś tajnych eksperymentach, zakażeniu setek ludzi i wreszcie zagrożeniu dla całego społeczeństwa, bo przecież nie wiadomo, kto będzie następny. Nic z tych rzeczy. Kilka pojedynczych przypadków z podobnymi objawami to nie jest epidemia. I przestrzegam – jeśli nie czytaliście jeszcze tej książki, to nie czytajcie opisu fabuły na Audiotece. Bo opis ten to nie spoiler, to wręcz streszczenie całej książki.

Jak wspomniałem we wstępie, to moje pierwsze spotkanie z twórczością Tess Gerritsen i wygląda na to, że nie miałem szczęścia z doborem lektury. Nie chciałem zaczynać nowego cyklu, dlatego nie sięgnąłem po którąś z jej najbardziej popularnych powieści z serii Rizzoli/Isles. Może jednak był to błąd, bo zniechęciłem się solidnie do tej autorki. Muszę przyznać, że momentami byłem pod wrażeniem jej wiedzy medycznej, której szczegóły wplatała w fabułę. Ale z drugiej strony chwilami odczuwałem znużenie przesadną szczegółowością tych opisów, bo odrobinę utrudniało to czytanie.

Dreszczyk, którego nie było

Od thrillerów oczekuję trzymania mnie w napięciu, niepewności. Tymczasem w „Infekcji” tego zabrakło, a w trakcie czytania w głowie kołatały mi się jedynie takie myśli: „Ojej, ale słaba” albo „Co za nuda”. W sporej mierze wynikało to z naprawdę rozciągniętych albo niepotrzebnych opisów. Poniżej jeden z wielu takich właśnie opisów:

Na „syberyjskim” stole pojawił się w końcu deser i kawa. Greta spróbowała okraszonych śmietanką chemikaliów i odłożyła łyżeczkę. Brace zjadł obie porcje, oddając się z przygnębieniem kalorycznej orgii. Kiedy usłyszał, że wyczytują jego nazwisko, usta miał pełne bitej śmietany.
Greta szturchnęła go w bok.
– Wstań. Przedstawiają nowych lekarzy.
Brace zerwał się na równe nogi, trącił talerzyk z deserem i uwalał sobie marynarkę śmietaną. Stał tylko kilka sekund, miętosząc serwetkę i machając publiczności ręką, potem opadł na krzesło. Pozostali trzej nowi lekarze też wstali i pomachali zebranym, ale żaden z nich nie poplamił sobie marynarki bitą śmietaną, żaden z nich też nie zaciskał z zażenowania ust.

Co warte zaznaczenia – ów Brace nie jest w ogóle znaczącą postacią w tej książce, a jego ubabrana bitą śmietaną marynarka nie ma kompletnie żadnego znaczenia dla fabuły. Takich naprawdę ważnych wstawek było więcej – jak choćby to, że bohaterowie jedli pizzę po tajsku z sosem z orzeszków ziemnych. Świetnie. Smacznego.

Po wspomnianych wyżej dwóch fragmentach może wyglądać na to, że się czepiam, ale uwierzcie, takich kwiatków jest tam znacznie więcej. Jednak kulminacja nastąpiła w scenie, która powinna być najmocniejsza, czyli w finale. Niestety zamiast obgryzania paznokci ze zdenerwowania otrzymujemy raczej kiwanie głową z zażenowania albo ironiczny uśmieszek z rodzącym się w głowie: „Nie wierzę, naprawdę?”. Brak logiki w zakończeniu, był aż nie do uwierzenia. Czegoś podobnego doświadczyłem podczas lektury innego thrillera medycznego – „Kliniki śmierci” Harlana Cobena. Tam scena finalna też wywoływała raczej spazmy śmiechu niż dreszczyk emocji 😉

Podsumowanie: Czy to holik?

Nie. „Infekcja” to thriller, który nie trzyma w napięciu. Zatem chyba jednak trudno nazwać go thrillerem, co nie? 🙂 Być może troszkę za ostro potraktowałem Tess Gerritsen, ale spodziewałem się znacznie więcej. Jednak lektura „Infekcji” spowodowała, że na jakiś czas odpuszczę sobie kolejne spotkanie z twórczością tej autorki. Nie przekreślam jej całkowicie, z pewnością dam jej jeszcze szansę na pozytywne zaskoczenie mnie. Zwłaszcza że słyszałem o powieściach Gerritsen bardzo wiele dobrych opinii. Moja póki co taka nie jest, ale mam nadzieję, że kiedyś się zmieni 🙂

Ocena czytoholika: 3 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.