Lubię książki o tematyce wojennej, zwłaszcza te związane z II Wojną Światową. Dlatego, gdy zobaczyłem powieść „Pod szkarłatnym niebem” Marka Sullivana, to niemal od razu pomyślałem, że to pozycja dla mnie. Jednak dość szybko okazało się, że trochę się przeliczyłem.
Historia tak niewiarygodna, że aż prawdziwa
Głównym bohaterem książki jest Pino Lella – włoski młodzieniec pochodzący z Mediolanu. Co warte podkreślenia – powieść jest oparta o prawdziwe wydarzenia z życia Pina, co czyni ją dość wartościową, bo historia życia tego człowieka jest naprawdę niebywała. Gdy wybucha II Wojna Światowa, Pino ma kilkanaście lat i jest nieśmiałym chłopcem, który marzy o prawdziwej miłości. Spędza mnóstwo czasu z przyjaciółmi i stara się cieszyć życiem. Nawet pomimo opanowania Mediolanu przez wojska niemieckie, chłopiec wciąż stara się robić wszystko, by korzystać z uroków życia i omijać szerokim łukiem to, co związane jest z wojną i nazistami. Jednak choć Lella stara się unikać wojny, to wojna nie chce unikać jego. Dlatego nieprawdopodobnym zrządzeniem losu chłopiec znajdzie się w samym centrum wydarzeń wojennych rozgrywających się we Włoszech.
Ale zanim to się stanie, Pino wielokrotnie wykaże się niesamowitym wręcz sprytem i oddaniem podczas śmiertelnie niebezpiecznych misji mających na celu ratowanie życia wielu kompletnie nieznanych mu osób. Zaangażuje się bez reszty w pomoc innym, zachowując przy tym pogodę ducha i skromność, która każe mu twierdzić, że przecież nie robi niczego niezwykłego. A uwierzcie mi – robił niewiarygodne rzeczy. Gdyby nie to, że powieść oparta jest na faktach, to chwilami aż ciężko było mi uwierzyć na jakie szczyty heroizmu wspinał się ten młody chłopak. Historia jego życia, a przynajmniej okresu przypadającego na czas wojny, jest nieprawdopodobna. By poznać wydarzenia z życia Lelli warto sięgnąć po tę książkę. Niestety efekt bijący z niebywałych przeżyć tego włoskiego młodzieńca psuje trochę sposób ich opisania.
Ideał bez skazy
Bo książka jest momentami strasznie infantylna. Główny bohater jest opisany jak w żywotach świętych – czytaliście kiedyś te historie? Postać bez skazy, prawy, dobry, sprawiedliwy, odważny. Po prostu ideał. Zawsze, w każdym momencie postępuje honorowo, uczciwie, bez zarzutu. To nie jest tak, że nie wierzę, że istnieją tak krystalicznie dobrzy ludzie, ale… No, właśnie – ale. Nawet tak idealnym ludziom zdarzają się wpadki, zwątpienia, chwile buntu. A u Pina właściwie ich nie ma. No, poza jedną, najmocniejszą sceną w książce – gdyby nie ta scena, to nie uwierzyłbym, że ta historia jest prawdziwa. Bo dopiero wtedy Lella ukazał mi się jako człowiek z krwi i kości, choć przyznam, że serce się kraje podczas czytania tego fragmentu powieści.
Sullivan we wstępie pisze, że większość wydarzeń odtworzył na podstawie wspomnień samego Lelli, który po latach wciąż pozostał wyjątkowo skromnym człowiekiem. Autor dołożył starań, by zweryfikować opowieść Pina, osadził te wydarzenia w książce dodając wątki znane z historii, by stworzyć wiarygodną całość. Ale to się nie udało. Właśnie z tego powodu, który opisałem akapit wyżej. W dodatku Sullivan uwypuklał niektóre wydarzenia do rangi pełnych dramaturgii zdarzeń, podczas gdy mając świadomość tego, co się w czasach wojny działo choćby na ulicach Warszawy, to Mediolan na tym tle wypada nieco mniej drastycznie. Nie chcę w ten sposób umniejszać tragedii mediolańczyków. Po prostu trudno było mi się wczuć w pełną strachu atmosferę włoskich miast, gdy autor co chwilę wplatał rozmyślania Pina o pięknej Annie i o tym, jak on ją mocno kocha, tak, że aż mu muzyka gra w duszy. To się momentami trochę gryzło.
Podsumowanie: Czy to holik?
Niestety nie. Historia życia Pina Lelli jest nieprawdopodobna i to, czego dokonał ten człowiek w czasie wojny warte jest przekazania dalej i upamiętnienia. Niestety sposób w jaki zrobił to Mark Sullivan pozostawia sporo do życzenia. Bo w książce „Pod szkarłatnym niebem” Lella jawi się jako człowiek nierzeczywisty, a i sposób opisania jego przygód jest chwilami mocno naiwny. Bardzo żałuję, że historia ta przy tak niebywałym potencjale została nie do końca wykorzystana. W mojej ocenie wynika to ze słabości autora, który we wstępie i zakończeniu wtrąca też zupełnie niepotrzebnie krótką opowieść o swoich życiowych problemach. Nie do końca rozumiem, po co ona się tam znalazła. A i z krótkiego podsumowania dalszych, powojennych losów głównego bohatera, które autor umieścił w epilogu, wynika, że Pino Lella był bardzo interesującym człowiekiem. Nie tak krystalicznym, jak wskazywałaby powieść, ale wciąż pełnym pogody ducha i odwagi. Szkoda, że Sullivanowi zabrakło konsekwencji albo umiejętności, by przedstawić pełniejszy i bardziej rzeczywisty obraz Lelli w swojej powieści.
Ocena czytoholika: 3,5 / 5