Po przeczytaniu (wreszcie!) „Cienia wiatru” na usta ciśnie mi się jedno pytanie: dlaczego tyle zwlekałem? Już od ponad roku książka wyczekiwała na swoją szansę, a ja wciąż sięgałem po inne. Chyba bałem się rozczarowania, po tak wielu pozytywnych recenzjach i opiniach, które wcześniej przeczytałem. Szczęśliwie Zafon nie zawiódł mnie ani trochę, a książka spełniła w zupełności oczekiwania, jakie w niej pokładałem.
Co nowego można napisać o książce, która na portalu LubimyCzytac ma ponad 36 tysięcy ocen i 3500 opinii? W dodatku wydano ją w 40 krajach i sprzedano aż 14 milionów egzemplarzy na całym świecie. Setki tysięcy osób przelało na papier bądź wystukało w klawiatury swoje odczucia po lekturze powieści Zafona, dlatego jestem przekonany, że nie napiszę niczego nowego. Ale to nie o to tu chodzi. Nie można nic nie napisać ani powiedzieć, bo wrażenia w trakcie lektury i po jej zakończeniu są magiczne. A to przecież właśnie odczucia jakie towarzyszą czytaniu są najważniejsze.
Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.
Zatem co zobaczyłem w „Cieniu wiatru” z tego, co mam już w sobie? Ciekawość świata, chęć wspierania tego, co dobre, nieustanne dopingowanie pozytywnych bohaterów oraz moc wzruszeń pośród zabawnych i tych bardziej poważnych dialogów. Bo właśnie wszystko to (i nie tylko!) dostarczyła mi ta książka.
Jako że było to moje pierwsze spotkanie z Zafonem i nie znałem wcześniej jego stylu pisania, to muszę przyznać jedno: to wspaniały gawędziarz. Sposób w jaki opisuje historię, niezwykle barwnie i umiejętnie, do tego bardzo zręcznie wstawiając wątki z nowymi postaciami – bardzo mi się to podobało. A wszystko to okraszone niezwykle realistycznymi i plastycznymi opisami Barcelony. Czytając odnosiłem wrażenie, że tam jestem, że chodzę tymi uliczkami, spoglądam na fasady budynków i podziwiam na żywo ich piękno. Zazwyczaj długie opisy miejsc akcji mnie męczą, ale tu było zupełnie inaczej. Chylę czoła przed autorem 🙂
Ale wracając do początku, czyli szybki szkic o tym, o czym jest „Cień wiatru”
Głównym bohaterem powieści jest młody chłopak, Daniel Sempere, którego ojciec zabiera w niezwykle tajemnicze miejsce – Cmentarz Zapomnianych Książek. Ta chwila całkowicie zmieni życie chłopca. Bo w trakcie pobytu na Cmentarzu Zapomnianych Książek Danielowi wpadnie w ręce niezwykła książka, która wywoła u chłopca nieodpartą fascynację. Daniel zapragnie dowiedzieć się czegoś więcej o jej autorze, Julianie Caraxie i przeczytać wszystkie pozostałe jego powieści. Jak się jednak okaże, inne książki Caraxa są niemal nie do zdobycia, o samym autorze słuch zaginął już dawno, a co więcej chodzą głosy, że ktoś pali wszystkie ostatnie egzemplarze jego książek. Być może Daniel jest w posiadaniu ostatniej książki napisanej przez Juliana. Od tej pory w życiu chłopca zaczną dziać się niespotykane rzeczy…
„Cień wiatru” to przede wszystkim książka o miłości, niemal w każdej postaci. Szaleńczej miłości niespełnionej, młodzieńczego zauroczenia, miłości rodzicielskiej, czy troskliwej miłości przyjaciół. To książka o fantastycznej przygodzie, którą przyjdzie przeżyć głównemu bohaterowi walczącemu w imię tego, w co wierzy. To wreszcie także książka o miłości utraconej i odrzuconej, która przerodzić się może w żądną zemsty furię.
Powieść Zafona to także jakby połączenie współczesnej baśni i antycznej greckiej tragedii. Julian cokolwiek by nie zrobił, jest skazany na porażkę. Jak typowy bohater greckiej tragedii, który nie ma jak uciec od przeznaczenia bądź ciążącej na nim klątwy. Jego tragiczny los wydaje się być z góry przesądzony, a sam Julian jakby naznaczony. Szczęśliwie są w tej historii również elementy baśniowe – nieustanna walka dobra ze złem, całe spektrum całkowicie różnych od siebie postaci, piękne miejsca i wspaniałe krajobrazy.
Czas, im bardziej jest pusty, tym szybciej płynie. Życie pozbawione znaczenia przemyka obok, jak pociąg niezatrzymujący się na stacji.
Książka pełna jest aforyzmów i wartościowych spostrzeżeń. Wspaniały język jakim jest pisana dopełnia całości. Bo to historia kompletna. Jest w niej potężny wątek miłosny, który jest motywem przewodnim. Jest element kryminalny zawarty w poszukiwaniach tajemniczego Juliana. Jest świetnie zawiązana przygoda, której zwroty śledzi się z ogromnym zaciekawieniem. Do tego barwne opisy i nie mniej barwne postacie, których zwyczaje i rozmowy nieraz budzą szeroki uśmiech. Czego chcieć więcej? 😉
Ach, prawie zapomniałbym… i ten paskudny zwyczaj znany mi z książek Kinga, a polegający na zdradzaniu zdarzeń z przyszłości pod koniec rozdziału. Nie cierpię tego! Potem nie mogę odłożyć książki dopóki sprawa się nie wyjaśni, a w głowie tańczy mi tysiąc myśli zaczynających się od: Ale jak to? Bardzo sprytny zabieg, który trzeba stosować z umiarem i tak właśnie czyni to Zafon.
Podsumowanie: Czy to holik?
TAK! „Cień wiatru” to powieść, która zdecydowanie zasługuje na tytuł Holika – książki wyjątkowej, arcydzieła, które pozostaje na długi czas w pamięci. Już teraz wiem, że w przyszłości będę chciał wrócić do tej książki, a z całą pewnością sięgnę też po pozostałe trzy części z serii Cmentarz Zapomnianych Książek. I mam cichą (no, może nie taką znowu cichą) nadzieję, że kolejne powieści z serii będą równie dobre jak „Cień wiatru”.
Na koniec cytat z wypowiedzi nieocenionego i zabawnego Fermina, przyjaciela Daniela:
Telewizja, mój kolego, to antychryst i ośmielam się twierdzić, że wystarczą trzy lub cztery pokolenia, a ludzie nie będą wiedzieć, jak się samemu bąka puszcza, człowiek wróci do jaskiń, do średniowiecznego barbarzyństwa i do stanu zidiocenia, z którego pierwotniak pantofelek wyrósł już w okresie plejstocenu. Ten świat nie zginie od bomby atomowej, jak prorokują gazety, ale umrze ze śmiechu, ze strywializowania, z obracania wszystkiego w żart, na domiar złego w kiepski żart.
Ocena czytoholika: 5 / 5