Czasem nachodzi mnie ochota, by przeczytać książkę, która była podstawą do scenariusza popularnego filmu. Tak właśnie trafiłem na „Fight Club. Podziemny krąg” autorstwa Chucka Palahniuka. I już na wstępie zdradzę, że był to bardzo szczęśliwy traf. Bo książka ta jest prawdziwym wyrazem buntu przeciw codziennemu szaremu życiu, przepełnionemu bezsensownym konsumpcjonizmem i chodzeniem z klapkami na oczach. A całość przedstawiona jest za pomocą całkiem zgrabnej i bardzo nietypowej historii.
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie.
Krótki zarys…
Głównym bohaterem i zarazem narratorem powieści jest niewymieniony z imienia młody pracownik korporacji. Zajmuje dość ważne stanowisko w pracy, jest ceniony, ale ewidentnie czegoś mu w życiu brakuje. Cierpi na chroniczną bezsenność i notoryczny brak zadowolenia z życia. Jego codzienne życie pochłania jedynie monotonna praca w biurze i konsumpcja rzeczy materialnych, których właściwie nie potrzebuje (fantastyczny fragment z kolekcjonowaniem całych serii mebli z Ikei :D). Chwilowe ukojenie znajduje w grupach wsparcia dla chorych na raka jądra, czerniaka, białaczkę, pasożytnicze choroby mózgu. Spotkania w tych grupach wypełniają mu wieczory przez cały tydzień. Ale główny bohater nie ma żadnej z tych chorób. Na grupach wsparcia otrzymuje jednak namiastkę zrozumienia i chwilę wytchnienia, która pomaga mu z jego bezsennością. Do czasu, gdy na spotkaniach tych pojawia się Marla.
Marla to kolejna oryginalna postać w powieści Palahniuka. Podobnie jak główny bohater nie cierpi na żadną chorobę fizyczną, co nie przeszkadza jej jednak w uczęszczaniu na wymienione wyżej grupy wsparcia. Wywołuje to konflikt pomiędzy nią a narratorem historii, który od czasu pojawienia się Marli znów cierpi na bezsenność. W tym czasie spotka człowieka, który całkowicie odmieni jego życie. Mężczyzną tym jest Tyler Durden. Tyler zupełnie zmieni sposób patrzenia na świat przez głównego bohatera. Nauczy go jak konstruować bomby, jak wyrabiać mydło z ludzkiego tłuszczu, ale to nie to jest najważniejsze. Wraz z Tylerem założą pierwszy Podziemny Krąg – miejsce, w którym każdy chętny, który spełni określone warunki, będzie mógł wziąć udział w nielegalnych walkach, podczas których da upust skrywanej agresji i tłumionemu gniewowi. Od tej chwili nic w życiu głównego bohatera nie będzie takie samo…
Mordobicie jako recepta na wszystko
Wiem, że dla wielu czytelników książka ta wydaje się być marną powieścią dla nastolatków, bo remedium na wszystkie problemy głównych bohaterów ma być dawanie sobie po mordzie. Ale to zbyt daleko idące uproszczenie. Same sceny bijatyk stanowią może jakieś jedyne dziesięć procent książki. Reszta jest o niezrozumieniu, samotności, poczuciu bezsensu i braku celu w życiu, które doprowadzają człowieka na skraj wytrzymałości. A wszystko to opakowane w tak czarny i sarkastyczny humor, że raz za razem parskałem śmiechem.
Czytając tę książkę czułem powiew absolutnej świeżości. Do tej pory nie spotkałem się z powieścią pisaną w ten sposób. Słuchając pierwszych dziesięciu zdań myślę: chwila, to chyba nie jest początek książki. Chyba przez pomyłkę słucham już od połowy. Ale to był początek. Do tego absolutnie pierwszorzędna interpretacja Borysa Szyca. Nie wiem, czy gdybym czytał tę powieść, zamiast jej słuchać, to czy przypadła by mi aż tak do gustu. Lektor wykonał świetną robotę i wspaniale oddał uczucia osoby balansującej na emocjonalnej linie, zawieszonej tuż nad krawędzią załamania nerwowego.
Nieszablonowa, oryginalna i zaskakująca
Palahniuk świetnie wprowadza nowe motywy do historii. Wplata je nagle, jakby z buta, wywołując niezłą konsternację. Jego styl pisania jest fenomenalny, wyjątkowo pobudza wyobraźnię i zmusza do myślenia poprzez niespodziewane i wyglądające na kompletnie niepasujące wątki, które ostatecznie układają się w całość. A ta całość dla każdego czytelnika może być zupełnie inna, bo „Podziemny krąg” to powieść pełna wieloznaczności i metafor, które mogą trafić w całkiem odmienne odczucia u różnych czytelników.
Twoja praca to nie ty. Ilość pieniędzy, jaką masz w banku to nie ty. Samochód jakim jeździsz, to też nie jesteś ty. Ani zawartość twojego portfela. Ani nawet twoje pieprzone portki.
Dlaczego książka ta tak bardzo mnie zachwyciła? Bo zachęca do tego, by zacząć przeżywać swoje życie bardziej świadomie. Bo zwraca uwagę na to, jak często bywamy niewolnikami codzienności, naszych przyzwyczajeń i rzeczy, które kupiliśmy, by nam służyły, a tak naprawdę my służymy im. Bo autor wręcz krzyczy w niej, że każdy z nas ma ograniczony czas, więc dlaczego w końcu nie zaczniemy robić tego, co naprawdę jest naszą pasją i marzeniem. Bo sugeruje, że czasem musisz dobić do dna, by się wreszcie przebudzić i zacząć żyć. Bo…, no właśnie – tych powodów jest jeszcze więcej, ale część z nich jeszcze we mnie pracuje i wiem na pewno, że wrócę jeszcze nieraz do tej książki.
Podsumowanie: Czy to holik?
Tak! „Podziemny krąg” to w mojej ocenie książka unikatowa. Jej wyjątkowość polega na bardzo oryginalnej historii, nietypowym stylu pisarskim Palahniuka oraz uniwersalności podejmowanych przez nią problemów. Całość okraszona jest pełnym sarkazmu czarnym humorem, a metaforyczność powieści sprawia, że każdy czytelnik może znaleźć w niej coś zupełnie innego.
Kilka lat temu widziałem film „Podziemny krąg” będący ekranizacją powieści Palahniuka. Pomimo świetnej obsady i zachwytów wielu osób z mojego otoczenia mi film się nie spodobał. Może i dobrze, bo dzięki temu wypadł mi z pamięci, co pozwoliło mi z zaskoczeniem przyjąć pewne wydarzenia rozgrywające się w książce. Z filmu zapamiętałem właściwie jedynie odgrywającego jedną z pobocznych ról piosenkarza o pseudonimie Meat Loaf (swoją drogą świetnie dobrany do roli Boba :)). Może teraz po lekturze książki adaptacja spodoba mi się bardziej? Na pewno to sprawdzę 🙂
Ocena czytoholika: 5 / 5