Gdy zobaczyłem, że nakładem wydawnictwa Albatros ma w marcu wyjść odświeżona i wzbogacona o nowe wątki biografia Diego Maradony pt. „Ręka Boga”, to wiedziałem, że muszę ją przeczytać. Zwłaszcza że tematem książkowego wyzwania #kalendarzczytoholika w trzecim miesiącu roku są marzenia z dzieciństwa. A moim marzeniem było zostać piłkarzem. I choć załapałem się jedynie na schyłkowy okres kariery argentyńskiego boga futbolu, to jednak podziwiałem go za jego umiejętności na boisku.
Biografia, jakiej nie chciał Diego
Zdarzają się biografie, w których autorzy gloryfikują swoich bohaterów, unikając opisywania wszelkich trudnych sytuacji z ich życia. To nie jest jedna z nich. Na szczęście. Upadek Maradony, jego krętactwa, przerośnięte ego, hulaszczy tryb życia, a gdzieś pomiędzy tym genialne występy na boisku, magia i pasja futbolu, miliony uniesionych serc. Tak w skrócie prezentuje się „Ręka Boga”. Diego Maradona nigdy nie autoryzował tej biografii. Więcej – publicznie atakował Burnsa, który w książce tej naruszył idealny wizerunek boskiego Diego, jaki piłkarz usiłował kreować wbrew wszystkim i wszystkiemu. Dzięki temu, że Burns się nie ugiął, powstała jedna z lepszych biografii sportowych, jakie czytałem. Ustępuje właściwie jedynie genialnej „Michael Jordan. Życie„.
Trzeba jednak szybko przebrnąć przez pierwszy rozdział, w którym autor zamiast o Maradonie pisze o sobie. Przyrównuje przy tym swoje doświadczenia z życiem Diega, co wychodzi dość kuriozalnie. A w dodatku jest po prostu zbędne. Na szczęście to jedynie kilkanaście stron, przez które trzeba przemknąć na jednym wdechu, by potem odkryć fascynującą historię piłkarza, który dla wielu był bogiem, a którego zniszczyły wewnętrzne demony.
Nie tylko piłka
Jimmy Burns pisze o tym niezwykłym piłkarzu przede wszystkim jako o zjawisku, fenomenie, który nie tylko zjednoczył całą Argentynę, ale wręcz stał się dla niej powodem do chluby, dumy przed całym światem. Chłopak ze slumsów, który osiąga szczyt. Większość rodaków Maradony jednak przymykała oczy na to, jak prędko ich idol stoczył się z absolutnego topu z powrotem na samo dno. I się tam zadomowił.
Burns przeprowadza czytelnika przez każdy etap kariery Maradony – od młodzieńczych występów w Los Cebollitas, przez mecze w FC Barcelonie, najlepsze lata w SSC Napoli, aż po bolesny powrót do ligi argentyńskiej. Opisuje każdy z czterech Mundiali, na których w drużynie narodowej grał Diego. Ten pełny chwały w 1986 r., z dwoma golami przeciwko Anglii, które przeszły do historii, jak i ten będący symbolem jego upadku w ’94. To właśnie na Mistrzostwach Świata w USA świat ujrzał dobitnie to, co Diego wciąż chciał ukryć – uzależnienie, stosowanie środków wspomagających, kłamstwa.
Milioner z ulicy
To świetna książka nie tylko dla fanów piłki nożnej. Bo Diego Maradona to postać wykraczająca poza ramy futbolowego boiska. A historia jego życia, to przede wszystkim opowieść o człowieku, który ze skrajnego ubóstwa wkroczył na salony, który dzięki swojej pasji i talentowi osiągnął szczyt w dyscyplinie kochanej przez niemal cały świat. To z jednej strony historia, o której ziszczeniu marzą miliony – osiągnięcie bogactwa przez chłopca ze społecznych nizin. Z drugiej jednak przestroga, że świat przepychu jest potężnym zagrożeniem, zwłaszcza dla kogoś, kto nie jest przygotowany na taki styl życia. A Diego nie był.
Popularność Maradony to nie tylko pieniądze i sława. To także polityka, kontakty z możnymi tego świata oraz tajemnicze konszachty z camorrą – mafią z Neapolu. O tym wszystkim także pisze Burns, przedstawiając obraz argentyńskiego boga futbolu jako zagubionego chłopca, który dał się wykorzystywać wielu osobom, chcącym ogrzać się w jego blasku. „Ręka Boga” to kompleksowa biografia, w której czuć porządny warsztat dziennikarski jej twórcy oraz setki godzin pracy poświęconych na to, by stworzyć pełny obraz najlepszego piłkarza XX wieku.
Podsumowanie: Czy to holik?
Przesuń w lewo, by sprawdzić 🙂
Prawie. „Maradona. Ręka Boga” to jedna z najlepszych biografii sportowych, jakie czytałem. Jimmy Burns w poszukiwaniu prawdy odarł Diego Maradonę z boskości, jaką przypisywały mu miliony fanów piłki nożnej i sam Diego. Autor przedstawił obraz człowieka zagubionego, który osiągnąwszy szczyt, błyskawicznie stoczył się z niego na samo dno. To historia o człowieku, który wyrwał się ze slumsów i przebojem wdarł się na absolutny top światowego futbolu. Zrealizował swoje marzenia, ale zrobił to ogromnym kosztem.
Jimmy Burns bardzo sprawnie i ciekawie opisał losy Maradony począwszy od dziecięcych lat spędzonych na biednych przedmieściach Buenos Aires, przez lata chwały piłkarskiej kariery, po powolne rujnowanie wizerunku boskiego Diego w czasach kariery trenerskiej i przedwczesną śmierć w listopadzie 2020 roku. W trakcie tych 60 lat zmieniał się nie tylko Maradona, ale także i Argentyna oraz cały piłkarski świat – o tym także szeroko pisze autor tej biografii. Dzięki uchwyceniu wielu wątków jest to książka nie tylko dla fanów futbolu, ale także dla wszystkich zainteresowanych tym, jak sława i pieniądze mogą destrukcyjnie wpływać na człowieka nieprzygotowanego na taki splendor. Zdecydowanie warto przeczytać.
Ocena czytoholika: 4,5 / 5