Musiały upłynąć ponad dwa lata, żebym złapał odpowiedni dystans i sięgnął po kolejną książkę Remigiusza Mroza. Po rozczarowaniu finałem „Kasacji” nie byłem przekonany do tego, by kontynuować cykl z Joanną Chyłką. Ale że specyficzny i rozrywkowy klimat pierwszego tomu mimo wszystko mi się podobał, to postanowiłem jednak przeczytać „Zaginięcie”, czyli drugą część serii o błyskotliwej adwokat z kancelarii Żelazny & McVay.
Tajemnicze zaginięcie
W nocy ze snu wybudza Chyłkę niespodziewany telefon. Dzwoni koleżanka szkolna, z którą prawniczka nie miała kontaktu od lat, i za którą – delikatnie mówiąc – nie przepadała. Angelika Szlezyngier w porywie rozpaczy zwraca się do Joanny z prośbą o pomoc w rozwiązaniu zagadki zniknięcia córki – Nikoli. W domku letniskowym w Sajenku w województwie podlaskim wypoczywali biznesmen Awit Szlezyngier z żoną i córeczką. Jak każdego wieczoru włączyli alarm, a następnie położyli się spać. Nad ranem okazało się, że ich córka zniknęła. Nie było żadnych śladów włamania, czy jakiejkolwiek ingerencji osób z zewnątrz. Podejrzenie niemal od razu pada na rodziców, którym z odsieczą przybywa Chyłka i jej wierny adiutant – Kordian Oryński vel Zordon. Szybko jednak przekonają się, że sprawa jest zdecydowanie bardziej skomplikowana niż przypuszczali. A tajemnicze zaginięcie dziewczynki jest jedynie początkiem problemów.
Remigiusz Mróz postanowił rozpocząć tę powieść z przytupem. Już na pierwszych stronach czytelnik dowiaduje się o porwaniu, co rozbudza zaciekawienie i chęć poznania szczegółów. Po drodze sytuacja raz po raz ulega zmianie, a wątpliwości budzi zachowanie rodziców zaginionej dziewczynki, zwłaszcza na sali sądowej. Para prawników różni się w ocenie roli Szlezyngierów w zniknięciu dziewczynki i niezgoda ta także rzutować będzie na kolejne wydarzenia. A dziać się będzie sporo.
Drugi tom > pierwszy tom
„Zaginięcie” to zdecydowanie bardziej dopracowana powieść niż poprzedni tom – „Kasacja„. Logika finału pierwszej części przygód Chyłki i Zordona miała takie dziury, jak skarpetki trampkarza. I choć całość była bardzo przyjemna w odbiorze, to końcówka zniechęciła mnie do sięgania po książki Mroza przez dłuższy czas. Teraz po lekturze drugiego tomu jestem zdecydowanie bardziej przychylnie nastawiony do kolejnych historii z Chyłką w roli głównej.
Niewątpliwą zaletą tego cyklu (jak do tej pory) są dialogi. Cięty humor, błyskotliwe odzywki, zabawne porównania – to ich cechy charakterystyczne. Ciekawie jest także od strony prawnej, choć przyznam, że miałem wątpliwości, czy faktycznie rodzice mogli zostać oskarżeni mimo braku jakichkolwiek dowodów ich obciążających w tym poszlakowym procesie. Ale nie znam się na tym, więc pozostaje mi uznać, że mogłoby to się zdarzyć.
Nie rozumiem za to tego wymyślania strasznie nietypowych nazwisk. Po stokroć lepiej czytałoby mi się tę książkę z pospolitymi Kowalskimi, Nowakami itp. niż Szlezyngier, Satanowskimi, czy Tatarnikowami? Mam jednak wrażenie, że nie tylko Mróz się w tym lubuje, bo wielu polskich autorów na swoich głównych bohaterów wybiera postacie o dość oryginalnym imieniu bądź nazwisku.
Przeczytać, odsłuchać, a może obejrzeć?
Po „Zaginięcie” sięgnąłem w postaci audiobooka, bo zapamiętałem z pierwszej części cyklu świetną rolę lektora w budowaniu napięcia. Podobnie jest i w drugim tomie – Krzysztof Gosztyła wspaniale prowadzi akcję i sprawia, że książka ta staję się lepsza i ciekawsza w odbiorze. To właśnie dzięki Gosztyle ostatecznie zdecydowałem się na powrót do cyklu z Chyłką w roli głównej, bo szukałem interesującego, ale nieszczególnie mocno obciążającego audiobooka, który byłby źródłem dobrej rozrywki. I właśnie to otrzymałem – miło spędzone kilkanaście godzin słuchania. Dlatego, gdy zdecyduję się na kolejną przygodę z prozą Mroza, to będzie to również książka słuchana w wykonaniu Krzysztofa Gosztyły.
Jestem także świeżo po obejrzeniu dwóch sezonów serialu „Chyłka” i trzeba oddać producentom, że Magdalena Cielecka to idealnie dobrana aktorka do roli przebojowej adwokat. Nie wiem, czy Remigiusz Mróz w trakcie pisania pierwszych części tego cyklu przypuszczał, że zostanie on zekranizowany, ale nie wątpię, że także sam autor widziałby właśnie tę aktorkę w roli Joanny Chyłki. Ogólnie serial oceniam pozytywnie, choć znalazły się tam kompletnie niepotrzebne wstawki, jak choćby te dyskredytujące mieszkańców wsi Sajenek i przedstawiające ich jak zaściankowych patoli, podczas gdy w książce raczej służyli Oryńskiemu pomocą.
Podsumowanie: Czy to holik?
Przesuń w lewo, by sprawdzić 🙂
Niekoniecznie. „Zaginięcie” to przyjemny, ciekawie skonstruowany thriller prawniczy, który – na szczęście – okazał się lepszy i bardziej dopracowany od pierwszego tomu cyklu. W rolach głównych ponownie występują nieustępliwa i odrobinę szalona prawniczka – Joanna Chyłka oraz jej podopieczny – Kordian Oryński, zwany Zordonem. Bohaterowie zaangażowani są w sprawę obrony rodziców zaginionej dziewczynki, która zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Choć brak dowodów na ingerencję osób z zewnątrz w zniknięcie Nikoli sugeruje winę rodziców, to jednak sytuacja nie jest tak jednoznaczna. A rozwiązanie zagadki tajemniczego zaginięcia okaże się niespodziewane.
Po lekturze „Zaginięcia” nie zostałem wiernym fanem Remigiusza Mroza, ale mimo tego bardzo miło spędziłem czas. Polecam tę książkę zwłaszcza w formie audiobooka czytanego przez Krzysztofa Gosztyłę. Świetnie budowane napięcie i idealnie odegrane błyskotliwe dialogi. To plusy tej powieści, które zachęcają mnie, by w przyszłości sięgnąć po „Rewizję”, czyli trzeci tom przygód Chyłki.
Ocena czytoholika: 4 / 5