Szóste dziecko - J.D. Barker
Tytuł: Szóste dziecko
Seria:
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 512
Data wydania: 2019
Z tej serii również:
Czwarta małpa - J. D. Barker1
Piąta ofiara2

Po mocnym rozczarowaniu, jakim było dla mnie urwane zakończenie „Piątej ofiary„, drugiej części cyklu o detektywie Samie Porterze ścigającym szalonego mordercę, byłem pewien obaw sięgając po „Szóste dziecko”. Finał trylogii jednak okazał się być arcyciekawy, choć odrobinę przekombinowany.

Ostateczny pojedynek

Anson Bishop, zwany Zabójcą Czwartej Małpy (4MK), a prywatnie prawdziwy koszmar w życiu detektywa Sama Portera, powraca. Chicagowska policja oraz FBI mają pełne ręce roboty, gdy pojawiają się kolejne ofiary, przy których morderca pozostawia napis: „Ojcze, wybacz mi”. Detektyw Porter prowadzi śledztwo na własną rękę, ale zamiast przybliżać się do prawdy, zatraca się w żądzy znalezienia Bishopa za wszelką cenę. Wypływają coraz to nowe dowody, które świadczą, że to nie Bishop jest 4MK, a zupełnie ktoś inny. FBI oraz opinia publiczna obracają się przeciw Porterowi i jego prywatnej wendecie. A najgorsze ma dopiero nadejść.

Niesamowite tempo

Początkowo problemem było dla mnie odnalezienie się w toku rozgrywających się wydarzeń, bo Barker nie trudzi się tym, by czytelnika jakoś wprowadzić tylko od pierwszej strony kontynuuje historię z poprzednich części, tak jakby stanowiły jedną całość bez podziału na tomy. Rodziło to we mnie sporą dezorientację i ostatecznie zerknąłem na ostatnich kilkadziesiąt stron „Piątej ofiary„, a także do pamiętnika Bishopa z „Czwartej małpy„. Zdecydowanie zabrakło na wstępie podsumowania poprzednich tomów, czegoś w stylu: „Previously on…” znanego z serialów 🙂

"Szóste dziecko" - J.D. Barker - czytoholik

A że Barker nie zamierza bawić się w powolne budowanie napięcia, to czytelnik niemal od razu rzucany jest w wir pędzących wydarzeń. Kolejne zmyłki, nowe tropy, odwołania do pamiętnika mordercy znanego z poprzednich części, zupełnie nowe spojrzenie na przeszłość Bishopa oraz Portera. A im dalej, tym bardziej czułem, jakby Barker włożył mój mózg do pralki i włączył wirowanie. Szalenie zakręcony finał, mnóstwo wydarzeń, zwrotów akcji, niespodzianek i wątpliwości zasiewanych całymi gromadami w umyśle czytelnika. Za to ukłony.

Szczypta przesady

Niestety, „Szóste dziecko” to powieść momentami trochę przekombinowana i na pewne wydarzenia trzeba przymknąć oko, bo ich wiarygodność jest raczej nie za wysoka 😉 Ucieczki, wirus, prywatne odrzutowce, wielotysięczne zgromadzenia – to wszystko trochę przesadzone. Podobnie jak wątpliwości przyjaciół Sama co do motywów, jakie nim kierują. Ale czyta się i tak bardzo dobrze.

"Szóste dziecko" - J.D. Barker - czytoholik

Poza tym, nie do końca pewne wydarzenia mi pasowały do pamiętnika znanego z pierwszej części. Miałem wrażenie, jakby niektóre pomysły doszły znacznie później i Barker próbował je tak trochę na siłę dopasować do poprzednich zdarzeń. W pewnym sensie brakowało mi logicznej ciągłości pomiędzy kolejnymi zwrotami akcji w poszczególnych tomach. Mam poczucie, że pisząc pierwszy tom autor nie miał jeszcze tej historii przemyślanej do samego końca. Niemniej są to jednak tylko drobne utyskiwania, bo zabawa przy lekturze była przednia.

Cieszę się, że Barker rozstrzygnął już pojedynek Portera z Bishopem i nie uległ pokusie, by ciągnąć tę historię w kolejnych tomach. Choć zdecydowanie wolałbym być teraz w sytuacji czytelnika, który jeszcze nie poznał książek Barkera i ma sposobność przeczytać je wszystkie w jednym ciągu. Wtedy ta historia z pewnością nabiera dodatkowych rumieńców.

Podsumowanie: Czy to holik?

czy to holik

Niezupełnie. „Szóste dziecko” to trzymający w napięciu thriller będący finałem bardzo dobrej trylogii. Dochodzi wreszcie do ostatecznego pojedynku detektywa Sama Portera z Ansonem Bishopem, zwanym Zabójcą Czwartej Małpy. J.D. Barker nie szczędzi czytelnikom pełnych zaskoczeń zwrotów akcji, rozbudowanej fabuły i poczucia ciągłej niepewności, co do dalszych wydarzeń. Budzi to sporą ciekawość i dreszczyk emocji. Niestety przy konstruowaniu intrygi z takim rozmachem nie udało się autorowi ustrzec pewnych nadużyć i momentami grubych przesad. Na szczęście dość łatwo przychodziło mi przymykanie oczu na pewne nieco przekombinowane rozwiązania i pomysły, bo największym atutem tej powieści jest nieustanne napięcie, które nie pozwala na odłożenie książki na później.

Ocena czytoholika: 4 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.