Piąta ofiara
Tytuł: Piąta ofiara
Seria:
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 560
Data wydania: 2018
Z tej serii również:
Szóste dziecko - J.D. Barker
Czwarta małpa - J. D. Barker1

Dobry kryminał zawsze cieszy. Dobra seria kryminalna cieszy jeszcze bardziej. Po przeczytaniu „Czwartej małpy” J. D. Barkera miałem spore nadzieje na rozpoczęcie wciągającego cyklu powieści z Samem Porterem w roli głównej. Polubiłem tego bohatera, dlatego z pewnym wyczekiwaniem śledziłem informacje o nowej książce Barkera. W końcu „Piąta ofiara” wpadła mi w ręce. Jak wyszło? Mogło być lepiej.

Winter is coming has come

Sroga zima w Chicago daje się mieszkańcom we znaki. Tymczasem pod taflą zamarzniętego od kilku miesięcy jeziora znaleziono ciało zaginionej ledwo trzy tygodnie wcześniej nastolatki. Morderca zadał sobie wiele trudu, by umieścić ciało pod powierzchnią wody. Co chciał w ten sposób przekazać? O tym myśli Sam Porter, detektyw lokalnej policji. Ma silne przeczucie, że ta sprawa nie będzie zwykłym, pojedynczym morderstwem. Szybko okazuje się, że miał rację, bo niedługo po odkryciu pierwszej zbrodni pojawiają się kolejne ofiary. Gdzieś w zakamarkach umysłu Portera rodzi się myśl: czy to możliwe, że w te mordy zamieszany jest Anson Bishop, zwany Zabójcą Czwartej Małpy (4MK)? Ale przecież jego modus operandi było zupełnie inne.

Porter od miesięcy uporczywie stara się wyśledzić 4MK. Od dnia, w którym morderca uciekł mu sprzed nosa, detektyw dostał prawdziwej obsesji na jego punkcie. I to mimo tego, że został odsunięty od tej sprawy, a poszukiwania Zabójcy Czwartej Małpy przejęły służby federalne. Jednak Porter nie spocznie, dopóki nie znajdzie Bishopa. A ten wręcz zachęca detektywa do pojedynku, z którego jedynie jeden z nich może ujść cało. W wyniku konfliktu w pracy Porter zostaje zawieszony w czynnościach służbowych i wyrusza na prywatną krucjatę przeciwko 4MK. A w Chicago znikają kolejni nastolatkowie. Okazuje się, że za ich porwaniami kryje się mroczna tajemnica, której macki sięgają samego Bishopa. Czas ucieka, a ciał przybywa.

Czwarta małpa, piąta ofiara, szósta…?

„Piąta ofiara” wciąga. Nie mogę temu zaprzeczyć. Jest napisana na wysokim poziomie. Sympatia, którą obdarzyłem Sama Portera w poprzedniej części jeszcze wzrosła w drugim tomie. Również pozostali bohaterowie uczestniczący w śledztwie zostali wykreowani w ciekawy sposób. Dobre dialogi, zabawne wstawki i sprzeczki, a do tego to, co najważniejsze – porywająca fabuła. Spore zaciekawienie budzi porywacz-morderca, bo początkowo wiele wskazuje na to, że nie jest to Zabójca Czwartej Małpy. Za to wszystko przekazuję moje uznanie Barkerowi. Ale minusów uzbierałem też całkiem sporo, w tym jeden potężny.

Piąta ofiara - J. D. Barker - czytoholik

„Piąta ofiara” jest bardzo mocno związana z poprzednią częścią. Bez czytania „Czwartej Małpy” lepiej nie brać się za najnowszą powieść J. D. Barkera. To nie będzie miało sensu. Kolejne odwołania do pamiętnika zabójcy z pierwszego tomu i ogólnie całej historii tam zawartej zmuszały mnie do sporego wysiłku, by przypomnieć sobie konkretne szczegóły z I tomu. Podobnie jest z postaciami – Barker nie wprowadza ich tak umiejętnie, jak robi to choćby Deaver czy Coben w swoich seriach. A szkoda, bo po ponad roku od przeczytania poprzedniej części sporo mi uleciało z głowy i musiałem się nieźle gimnastykować, by niektóre postaci i elementy historii sobie przypomnieć. Ale nie to było najgorsze.

Sposób, w jaki Barker (nie) zakończył powieść jest, jak dla mnie, niewybaczalny. To, że w finale „Czwartej małpy” nie wszystko się wyjaśniło, było dobry rozwiązaniem, bo główny wątek zabójstw został domknięty. Natomiast kończenie powieści w stylu: „Ciąg dalszy nastąpi…” jest słabe. A właśnie tak zrobił Barker w drugim tomie. Sorry za spoiler. Facet napisał 560 stron i zakończył w stylu jakiejś sagi filmowej. Fatalny pomysł. Rozumiem, że autor chciał, by 4MK powrócił w kolejnej części. Spoko. Ale wątek zbrodni opisywanych w „Piątej ofierze” powinien być zamknięty. A tak wyszło dziwnie. W momencie kulminacyjnym, do którego zmierzało się przez ponad 500 stron, autor ucina swą opowieść i mówi: do zobaczenia. A ja mu odpowiadam: no, niekoniecznie.

Podsumowanie: Czy to holik?

Nie. „Piąta ofiara” to mocny i mroczny kryminał, który wciąga właściwie od pierwszej strony. Wydawałoby się, że nie ma mu nic do zarzucenia. Świetna fabuła, interesujące opisy, bardzo ciekawie wykreowane postaci głównych bohaterów. Intryga rozbudowana i dopracowana. Aż nagle przychodzi koniec, który burzy wszystko. Bo urwanie książki w kulminacyjnym momencie i pozostawienie czytelnika ze słowami: „Ciąg dalszy nastąpi…” uważam za straszną słabiznę i pójście na skróty. Bo albo Barker powinien dokończyć główny wątek i zostawić furtkę na kolejny tom, albo wydać od razu powieść w dwóch tomach, skoro jego pomysł się tak rozrósł, że nie zmieścił go w jednym. A zamiast tego urwał w kluczowym momencie i pozostawił we mnie spory niesmak. A zdecydowanie wolę, gdy po przeczytaniu książki pozostaje mi niedosyt niż niesmak.

Ocena czytoholika: 3,5 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.