Michnikowszczyzna - Rafał Ziemkiewicz
Tytuł: Michnikowszczyzna. Zapis choroby
Gatunek:
Kolekcja:
Ocena:
Liczba stron: 400
Data wydania: 2006

Historia najnowsza zazwyczaj w szkole traktowana jest po macoszemu. Albo brakuje na nią czasu, bo już nadciąga czerwiec i wakacje, a tu nie ma jak wyrobić się z materiałem, albo wydaje się, że przecież wszyscy wszystko wiedzą. A to błąd. Bo czas przemian w Polsce, zryw „Solidarności”, upadek komuny, początki III RP to czas wielu ciekawych i tajemniczych historii, których efekty są widoczne aż po dziś dzień. O tym właśnie m.in. traktuje „Michnikowszczyzna” Rafała Ziemkiewicza.

Adam Michnik i jego rząd dusz

Rafał Ziemkiewicz jest publicystą budzącym nieraz skrajne emocje. Ma szerokie grono swoich zwolenników, jak i zagorzałych przeciwników. Ja sam cenię jego spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość, choć nie ze wszystkimi jego ocenami się zgadzam, a niektóre zdecydowanie odrzucam. Ukuty przez niego termin „michnikowszczyzna” często pojawia się w jego felietonach, ale również w wypowiedziach wielu innych osób. Dlatego postanowiłem sięgnąć po książkę Ziemkiewicza, by poznać genezę zjawiska, które ów publicysta nazwał od nazwiska redaktora naczelnego Gazety Wyborczej.

Ziemkiewicz stwierdza, że Michnik zmarnował nam, Polakom, piętnaście lat niepodległości. Przedstawia szereg historii związanych z byłym redaktorem naczelnym Gazety Wyborczej, część z nich mało znaną lub nieznaną całkowicie. Nie jest to jednak biografia Michnika, a opis szerszego zjawiska, które sam Ziemkiewicz nazwał „michnikowszczyzną”. Ów termin nie oznacza jedynie Adama Michnika, jego otoczenia i środowiska gazety, w której pracuje. To zjawisko znacznie szersze i dotyczące głównie adresatów tego, co Gazeta Wyborcza pisała i nadal pisze oraz dla których Adam Michnik był niejako wyrocznią decydująco o tym, co jest dobre, a co złe.

Michnikowszczyzna – to nie tylko zespół głoszonych przez Michnika tez i postulowanych przez niego zachowań. To grono ludzi współtworzących jego propagandową linię w „Wyborczej” i w innych, poddających się jej wpływowi, mediach. To przede wszystkim liczne grono adresatów tej propagandy, związanych z Michnikiem emocjonalnie w stopniu nie mniejszym, niż wykpiwane na salonach moherowe babcie przepojone są podziwem dla księdza Rydzyka. To rzesza polskich inteligentów i jeszcze liczniejsza – półinteligentów, którzy ulegli graniczącemu z amokiem uwielbieniu dla redaktora naczelnego „Wyborczej” jako wyroczni etycznej, politycznej i intelektualnej.

Michnikowszczyzna - Rafał Ziemkiewicz - czytoholik

Nie tylko o Michniku

Książka na szczęście nie traktuje jedynie o Michniku i jego środowisku. Można w niej znaleźć wiele ciekawych historii związanych np. z powstaniem Radia Zet czy RMF FM, wieloma dziwnymi przekształceniami i majątkami, czy przepisami, które zupełnie przypadkowo sprzyjały mafiom, jak choćby w przypadku paliw. Ponadto Ziemkiewicz opisuje wiele nieudolności, zaniedbań oraz świadomych działań w wyniku których winni nie zostali nigdy ukarani, a dodatkowo umocnili swoje majątki i pozycje. Pisze także o tzw. ludziach z towarzystwa, zwących się inteligencją, którzy z wyższością i pogardą patrzyli na „motłoch”. A ukształtowane przez nich podziały trudno jest zburzyć aż po dziś dzień. A także o tym, jak w imię źle pojętego braterstwa i przebaczania bliźnim darowano winy zbrodniarzom komunistycznym. O tym jak zmieniano i odwracano znaczenia pojęć, niemal jak w „Roku 1984” Orwella.

Zamiast uzdrowienia języka publicznej debaty przyszła michnikowszczyzna i zrobiła to samo, tylko po nowemu. Postulat postawienia przestępców przed sądem stał się „polowaniem na czarownice”. Sprawiedliwość – zemstą, a domaganie się jej – nienawiścią. Gniew – frustracją. Próby tworzenia normalnego systemu partyjnego i żądanie wolnej dyskusji, prawa do sporu, bez którego o wolności i demokracji mowy być nie może, nazwano „polskim piekłem”. A biurokratyczny, przeregulowany system gospodarczy, niedający obywatelom równych praw ani swobody realizowania swych pomysłów – „dzikim kapitalizmem”.
Dotykam tu samej istoty tego, co nazywam michnikowszczyzną. Oto w krytycznym momencie, gdy wali się system oparty w znacznej części na załganiu pojęć – ogromna część polskiej inteligencji ochoczo przyjmuje za swój język nie mniej zakłamany, w analogiczny sposób nazywający czarne białym, a białe czarnym.

Ziemkiewicz przytacza sporo wypowiedzi Michnika dla zagranicznych mediów, cytuje wiele jego tekstów z Wyborczej, a także przytacza opinie znajomych redaktora naczelnego GW o samym Michniku. Fragmenty te mają uwypuklić sposób wypowiadania się Michnika, tak dla niego i całej Wyborczej specyficzny. To ciągłe zarzucanie innym nienawiści, sianie strachu przed odrodzeniem się faszystów, ciągłe sączenie ludziom niepokoju w imię fałszywie rozumianej tolerancji, w której jeśli nie zgadzasz się z tym, co twierdzi środowisko GW, to od razu jesteś atakowany pałką. Poniżej jeden z takich właśnie cytatów z Michnika:

„Słychać dziś znów wrzaskliwe wezwania do dekomunizacji i rozliczeń. I demagogiczne hasła o rządzących Polską zdrajcach, zbrodniarzach, złodziejach… chcę z całą mocą zaprotestować przeciwko tej retoryce nienawiści. Nie rozumiem tego języka i nie aprobuję go. Ten język jest bowiem kalkowym odbiciem bolszewickiego czy też jakobińsko-bolszewickiego sposobu myślenia o politycznych przeciwnikach. To nie jest język ludzi budujących demokrację, to jest język ludzi szykujących nową Noc Świętego Bartłomieja.”

Ziemkiewicz krytykuje również  rozmywanie odpowiedzialności, obłudę, chronienie swoich. Rozmywanie odpowiedzialności choćby w przypadku tajnych współpracowników bezpieki i ciągłe przedstawianie ich jako zgnębionych, złamanych i zaszantażowanych ludzi. Podczas gdy, jak wskazują badania archiwów, zdecydowana większość TW podejmowała współpracę dobrowolnie dla otrzymania osobistych korzyści. Lista zarzutów autora jest długa, ale i rozwinięta i podparta konkretnymi argumentami. Całość rzuca sporo światła na wiele wątków polskiej historii najnowszej, które w dzieciństwie bądź młodości obiła mi się o uszy, ale byłem zbyt młody, by to pojąć.

Opowiedziane przez samego Ziemkiewicza

Książki słuchałem w postaci audiobooka czytanego przez samego Ziemkiewicza. Dodało to tej pozycji swego rodzaju dodatkowej autentyczności i miałem wrażenie jakby to Ziemkiewicz po prostu opowiadał mi całą tę historię. Efekt ten jest właściwie prawie nie do uzyskania, gdy czyta zawodowy lektor. Choć z drugiej strony nie zawsze się to udaje, bo autorzy książek wcale nie muszą umieć odpowiednio czytać swoje książki. Ale tu się to udało. W dodatku styl, w jakim napisana jest ta książka jest dość luźny, nawet jak na publicystykę. Dlatego tym bardziej cieszę się, że zapoznałem się z jej treścią w formie audiobooka, bo w książce papierowej część użytych tam zwrotów jednak kłuła by mnie w oczy.

Poniżej dwa dodatkowe fragmenty książki, które mogą dać Ci przedsmak tego, co znajdziesz w jej treści:

Uwaga spoiler!

Wyznawca michnikowszczyzny musi natomiast nieustannie oglądać się na swoje autorytety, żeby wiedzieć, co powinien myśleć, kto tu słuszny, a kto niesłuszny. Zamiast prostych i jasnych wskazań otrzymuje maskujące sprzeczności gładkie zdanka, magiczne formułki, w stylu „nie wyrzekliśmy się marzeń, ale wyrzekliśmy się złudzeń” czy cytowanego już „dla zbrodniarza nie może być bezkarności, ale może być wielkoduszność”.

Polski inteligent ma to do siebie, że najbardziej lubi zdania okrągłe i stwierdzenia, z których niewiele wynika. A michnikowszczyzna wyspecjalizowała się w przemawianiu w takim właśnie stylu. Z jednej strony oczywiście niewątpliwie, niemniej z drugiej jednak nie można zaprzeczyć. Wszyscy się zgadzamy, że aborcja jest złem, ale czyż jej zakazywanie nie jest także złem? Oczywiście moralność to ważna sprawa, ale czy można społeczeństwo umoralnić dekretami lub represjami policyjnymi? Kilka razy cytowałem tu ulubioną retoryczną sztuczkę Adama Michnika, chętnie naśladowaną przez podwładnych – zaczynamy tekst od deklaracji, której w dalej idących akapitach konsekwentnie zaprzeczamy. I jeszcze okraszamy to rozmaitymi „problem jest oczywiście złożony, ale”, czy „chciałbym być dobrze zrozumiany”.

 

Podsumowanie: Czy to holik?

Niezupełnie. „Michnikowszczyzna” to książka, którą warto przeczytać. Rzuca ona światło na wiele wydarzeń z przełomu lat 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku. Jest również diagnozą swego rodzaju zjawiska, które sam Ziemkiewicz nazwał „michnikowszczyzną”. Ale że jest to publicystyka, a wiele poruszonych tematów zostało jedynie wspomnianych bądź luźno do nich nawiązano, to książka ta jest dla mnie jedynie wstępem do tego, by sięgnąć po więcej pozycji traktujących o przemianach ustrojowych w Polsce. Bo obowiązujący dziś podział na dwie opcje polityczne wziął swój początek już właśnie na początku ostatniej dekady XX wieku i właściwie nieprzerwanie trwa do dziś. A że historia jest nauczycielką życia, to warto wiedzieć, co przyczyniło się do obecnej sytuacji, jaką obserwujemy w Polsce.

Ocena czytoholika: 4 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.