Jestem legendą - Richard Matheson
Tytuł: Jestem legendą
Gatunek: ,
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 224
Data wydania: 1954

Ja i książka o wampirach? Wykluczone. Tak myślałem zanim w ręce wpadła mi powieść Richarda Mathesona pt. „Jestem legendą”. Nie po raz pierwszy do sięgnięcia po książkę zachęcił mnie film, choć w tym przypadku niezupełnie tak się to odbyło. Bo filmu nie widziałem, ale wiedziałem o jego istnieniu, a że z okładki książki spoglądał na mnie jeden z moich ulubionych aktorów, toteż ostatecznie zdecydowałem się przeczytać tę opowieść.

Na wstępie – nie lubię zombiaków, wampirów, orków i wszelakich innych dziwnych postaci tak bardzo popularnych w dzisiejszym świecie. Dlatego też unikam jak ognia książek i filmów, w których bohaterami są tego typu stworzenia. Wyjątkiem jak do tej pory był „Władca pierścieni”, a od kilku dni grono wyjątków poszerzyło się o „Jestem legendą”. Czy jeszcze kiedyś sięgnę po książkę o wampirach czy zombie? Nie wykluczam, ale raczej nieprędko i tylko pod jednym warunkiem. Bowiem jedynym akceptowalnym dla mnie rozumieniem wszelakich orków i innych zombie jest wyobrażenie sobie ich jako pewnej grupy ludzi zatrutych złem aż do szpiku kości. Taki właśnie typ ludzi symbolizowały dla mnie orki w trylogii Tolkiena. Podobnie było w przypadku „Jestem legendą”.

Ale zacznę, jak trzeba – od początku. Robert Neville jest (prawdopodobnie) ostatnim żyjącym człowiekiem, który stąpa po ziemi. Bo w wyniku nieprawdopodobnie krwiożerczej i postępującej w szaleńczym tempie zarazy giną tysiące ludzkich istnień. Wróć, właściwie nie giną, bo po śmierci wracają jako okrutne i spragnione krwi wampiry, które funkcjonują jedynie pod osłoną nocy. Gdy pojawiają się pierwsze przypadki zarażeń, które w początkowej fazie wydają się być zupełnie niegroźne, naukowcy i lekarze szukają sposobów na opanowanie wywołującej chorobę bakterii. Szybko jednak okazuje się, że są bezradni, a zarażonych przybywa lawinowo. Zwłaszcza, że zarażają nie tylko bakterie, ale także krwiopijcze wampiry, w które zamienili się niegdyś zwykli ludzie.

Jestem legendą - czytoholik

Tak wygląda tło sytuacji, w której na początku książki znajduje się Robert. Z niewytłumaczalnych powodów jest on odporny na bakterie, ale nie chroni go to przed zostaniem głównym celem chodzących umarłych, których jedynym pragnieniem jest zatopienie kłów w jego szyi. Neville ze swojego domu uczynił fortecę i ciągle żyje nadzieją, że odnajdzie jeszcze innych pozostałych przy życiu ludzi. Nadzieją, która z każdym dniem słabnie. A walka, którą Robert toczy każdego dnia, z każdą chwilą staje się coraz bardziej rozpaczliwa.

Gdyby pozostać jedynie przy dosłownym rozumieniu tej książki, to byłaby to powieść o walce człowieka z żądnymi krwi wampirami. Na szczęście Matheson nie napisał tego typu „dzieła”. Bo „Jestem legendą” to przede wszystkim książka o samotności, o codziennej batalii o przetrwanie w szarym i pustym świecie, o potrzebie posiadania bliskich osób, które wypełnią doskwierającą pustkę. Opis zmagań głównego bohatera częstokroć wzrusza i zmusza do stawiania sobie pytań o własne życie, jego sens. Neville to postać, która imponuje hartem ducha, nieustępliwością i ciągłą nadzieją wbrew nadziei.

W dawnych czasach, ogólnie rzecz biorąc w mrokach średniowiecza, moc wampira była wielka, a strach przed nim olbrzymi. Był wówczas anatemą i nadal nią pozostaje. Społeczeństwo nienawidzi go bez rozsądnej przyczyny.
Czy jednak jego potrzeby są bardziej szokujące niż potrzeby innych zwierząt i ludzi? Czyż jego czyny oburzają bardziej niż czyny rodziców, którzy wysączają ducha ze swego dziecka?

Wracając do postrzegania wampirów i innych zombie jako ludzi zarażonych złem – otóż wampiry, od których w książce Mathesona aż się roi, to dla mnie nie są postacie a’la Dracula, które po prostu gustują w krwi osób żywych. Gdybym tylko tak spojrzał na tę książkę, to uznałbym ją za kompletnie bezwartościową. Dla mnie wampiry z „Jestem legendą” to ludzie, którzy zostali zarażeni bezduszną ideologią, na kształt systemu totalitarnego. Zło pęta ich umysły i zamyka na otaczającą ich rzeczywistość. Zaczynają żyć w świecie, w którym nie ma miejsca dla odmieńców, dlatego ich głównym dążeniem jest zarażanie pozostałych. Trucizna, która spowiła ich umysły, sączona była powoli, by nie zauważyli absurdu tego, kim się stali.

Właśnie tak patrzę na Roberta Neville’a – to ostatni wolny człowiek z trzeźwym umysłem, który przeciwstawił się jadowi zatruwającemu serca i umysły wszystkich wokół. Przyjmując takie spojrzenie, książka ta to już nie jedynie powieść o wampirach. To historia człowieka, który nie pozwolił zarazić się chorą ideologią i pozostał wolnym. Dzięki temu stał się legendą.

Podsumowanie: Czy to holik?

Niezupełnie. „Jestem legendą” to trzymająca w napięciu książka, która potrafi poruszyć. To zapis codziennej walki człowieka w otaczającej go pustce, grozie i samotności. I choć książkę czyta się dość szybko, to jednak raczej nie zapadnie mi ona w pamięci na długie lata. Na plus jednak zaliczam to, że zachęciła mnie do wielu przemyśleń oraz ma ciekawe zakończenie.

Ocena czytoholika: 4 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.