Cylinder van Troffa - Janusz Zajdel
Tytuł: Cylinder van Troffa
Gatunek:
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 240
Data wydania: 1980

Science-fiction to gatunek, który nie budzi mojej szczególnej sympatii. Kilka razy dobitnie się o tym przekonałem i miałem już nie wracać do tego typu powieści, ale za namową Marcina zdecydowałem się dać sci-fi ostatnią szansę. Marcin gorąco zachęcał mnie, bym sięgnął po Janusza Zajdla, a już w szczególności po „Cylinder van Troffa”. Nie mogłem nie ulec takim namowom 🙂

Międzyplanetarne podróże w czasie

Książka zaczyna się dość nietypowo. Pewien naukowiec, żyjący w XXIV wieku, znajduje zapiski, zwane Notatnikiem Nieśmiertelnego, w których znajduje się opis życia kosmonauty. Ów astronauta w XXI wieku wyruszył w podróż międzyplanetarną, i powrócił dopiero po ponad stu ziemskich latach. Czytelnik śledzi losy kosmonauty, który staje się narratorem tej opowieści. Astronauci wyruszając w podróż przypuszczali, że powrócą po dwudziestu latach, ale szereg problemów jakie napotkali na swej drodze sprawił, że wyprawa znacząco się wydłużyła. W dodatku zostali oni uwięzieni na Księżycu. Główny bohater uparcie dąży do powrotu na Ziemię, mimo ostrzeżeń, że planeta ta zmieniła się drastycznie od czasu, gdy ją opuścił. Ale jego to nie obchodzi. Ma swój ukryty cel, przed realizacją którego nie powstrzyma go nikt. Bo siłą, która go napędza jest miłość. By powrócić na Ziemię będzie musiał stawić czoła wielu przeciwnościom, a i to co na niej spotka mocno nim wstrząśnie. Ale astronauta dalej będzie szukał tego, co na Ziemi zostawił.

Cylinder van Troffa - Janusz Zajdel - czytoholik

Fantastyka socjologiczna

„Cylinder van Troffa” ma szansę być bodaj jedyną powieścią sci-fi, która naprawdę przypadła mi do gustu. Opis ludzkości, która w swojej ewolucji doszła do ściany, próby modyfikowania rodzaju ludzkiego, rozmyślania o przyszłości całego gatunku i samej Ziemi, która uparcie opiera się destrukcyjnemu działaniu człowieka. Rozwój technologiczny, z którym nieodłącznie wiąże się nie rozwój ludzkości, a raczej jej upadek. A w dodatku wątek miłosny i to taki z gatunku tych najsilniejszych, dla których warto poświęcić życie. Procesy, które zaszły na Ziemi w opisywanej przez Zajdla Epoce Rozszczepienia, boleśnie pokazują wiele prawd o ludzkości i sposobie jej funkcjonowania. Właśnie to spojrzenie na to, gdzie jako ludzkość jesteśmy i dokąd dążymy, najbardziej ceniłem sobie czytając „Cylinder van Troffa”.

Poza tym opis życia na Księżycu budził moje mocne skojarzenia z orwellowskim „Rokiem 1984”, gdzie jednostka jest kontrolowana przez system, tłamszona i zmuszona do funkcjonowania w ściśle określonych ramach. Traktowałem tamtą społeczność, jako żyjącą w systemie totalitarnym, który w imię fałszywego dobra swoich obywateli, tłamsi ich i niszczy. A przedstawienie funkcjonowania ludzi na Ziemi w XXIII wieku, ukazanie panoszącej się anarchii i chaosu wywoływały we mnie jednocześnie ciekawość i smutek. Już wiem, czym inspirował się Taco Hemingway (Taconafide) w piosence „Tamagotchi”, kiedy śpiewał: „Pić, jeść, spać – jak tamagotchi” 😉 Bo jak boleśnie prawdziwie pisze Zajdel:

Oni wszyscy, ci z miasta, żyją jak trzoda: między żłobem, wybiegiem i spaniem.

Podobało mi się to, że jak na książkę science-fiction, to „Cylinder van Troffa” jest powieścią raczej prostą, łatwą do przyswojenia mimo całkiem sporej liczby technicznych detali i opisów. Te szczegóły nie wychodzą jednak na pierwszy plan, pozostając jedynie uzupełnieniem głównej historii i dodatkowo budują ciekawość tego świata za 300-400 lat. Poza tym Zajdel świetnie opisuje podróż poza czasem. Bo czas w trakcie wyprawy kosmicznej upływa dla astronauty („kosmaka”) znacznie wolniej niż dla mieszkańców Ziemi. A już opis funkcjonowania tajemniczego Cylindra van Troffa to prawdziwy majstersztyk. Oparcie na nim tajemniczych dążeń głównego bohatera dodało całej powieści sporego smaczku. I jeszcze to zakończenie, które wywołuje szeroki uśmiech.

Podsumowanie: Czy to holik?

Niezupełnie. „Cylinder van Troffa” to bardzo dobra powieść sci-fi, którą zdecydowanie warto przeczytać. Niestety nie odczarowała dla mnie tego gatunku. Wciąż uparcie stoję przy swoim zdaniu, że science-fiction to nie moja bajka. Choć muszę przyznać, że akurat fantastyka socjologiczna, jako nurt, którego przedstawicielem jest Zajdel, jest całkiem ciekawa. „Cylinder van Troffa” ma w sobie wszystko, co potrzeba – tajemniczy wątek poszukiwań ukrytego cylindra, budzące ciekawość opisy życia za kilkaset lat, a w dodatku wątek miłosny, który przebija się ponad wszystko. Jak to zwykle w powieściach sci-fi, Zajdel stawia pytania dotyczące kondycji ludzkości czy moralności. Rozważania te związane z podejmowanymi przez bohaterów decyzjami budziły we mnie pewne refleksje i pytania. I za to spory plus.

Ocena czytoholika: 4 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

 

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.