Na południe od Brazos - Larry McMurtry
Tytuł: Na południe od Brazos
Gatunek:
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 862
Data wydania: 1985

„Na południe od Brazos” to książka, do której przymierzałem się od dwóch lat. Po raz pierwszy przeczytałem o niej u Michała z oczytany.eu i już wtedy wiedziałem, że muszę ją przeczytać. Wychowywałem się na Old Shatterhandzie i Winnetou, dlatego, gdy dowiedziałem się, że powieść McMurtry’ego okrzyknięto westernem wszechczasów, wiedziałem, że to książka dla mnie.

Wielka wyprawa

Akcja powieści rozkręca się leniwie, co idealnie oddaje sposób życia głównych bohaterów w Lonesome Dove – małym miasteczku w Teksasie. Kapitan Augustus McRae i kapitan Woodrow Call to emerytowani Ochotnicy z Teksasu, pogranicznicy chroniący ludność przed napadami Indian. Przez lata swojej służby zasłynęli niebywałym męstwem i odwagą, a ich imiona wymawiane były z czcią. Jednak walki na pograniczu Teksasu odeszły do historii, bo w okolicy niemal nie było już Indian, a Gus i Call od dziesięciu lat prowadzą przedsiębiorstwo zajmujące się handlem bydłem i końmi. Prowadzą spokojny żywot, naznaczony codzienną rutyną, na którą składa się ciężka fizyczna praca w przypadku Calla i całodzienne siedzenie i picie whisky w przypadku Augustusa. Monotonię ich życia przerywa przyjazd dawnego kompana sprzed lat, Jake’a, który opowiada o pięknych, niezamieszkanych pastwiskach w Montanie. Woodrow Call niemal od razu zapala się do pomysłu, by wyruszyć w nieznane, mimo początkowego sprzeciwu Gusa. Przyjaciele jednak szybko gromadzą ogromne stado oraz niezbędny zespół ludzi, by wyruszyć w tę niebezpieczną wędrówkę przez niemal cały kraj.

– To na razie, chłopcy – rzekł. – Jakbyście kiedy mieli wrócić, szukajcie mnie na południe od Brazos.

„Na południe od Brazos” to wyjątkowa powieść drogi. Po lekturze dzieła McMurtry’ego chyba każdą kolejną historię z motywem wędrówki będę odnosił i porównywał do tej monumentalnej opowieści o Gusie i Callu. Stała się ona dla mnie wzorem tego, jak powinna wyglądać powieść tego typu. McMurtry świetnie łączy różne wątki, które w międzyczasie się pojawiają w książce. Choć początkowo postacie i ich historie wydają się być ze sobą niezwiązane, to jednak z czasem ścieżki życia tych bohaterów się przecinają, najczęściej w najmniej spodziewanym momencie.

Na południe od Brazos - Larry McMurtry - czytoholik

Przyjaźń ponad wszystko

Największą zaletą „Na południe od Brazos” był dla mnie wspaniały opis trudnej przyjaźni między Gusem i Callem. Ich relacja jest niezwykła, bo McRae to szalony i leniwy gaduła, lubiący drażnić się z innymi, a Call to skryty, pracowity i niezwykle wymagający mężczyzna. Są kompletnymi przeciwieństwami, ale w sytuacjach kryzysowych ich przyjaźń objawia się w pełnym blasku. Choć na co dzień wydają się za sobą nie przepadać, to jednak przez lata ich przyjaźń została wypróbowana dziesiątki razy i jest mocna jak stal. A ich rozmowy są prawdziwą ozdobą powieści, czysty majstersztyk. Poza tym właściwie każdy bohater znajdujący się w książce jest tam po coś. Nie ma zbędnych postaci, każda coś symbolizuje – inny typ człowieka, którego można spotkać na drodze swojego życia, czy też inny wzór zachowań i ludzkich charakterów.

– Kto sypia po całych nocach, przegapia zbyt wiele spraw – mawiał nieraz. – Ja tam uważam, że dni są po to, żeby rozglądać się po świecie, a noce, żeby się łajdaczyć.

Jako dzieciak zaczytywałem się w przygodach Old Shatterhanda i Winnetou, i przeczytałem chyba wszystko, co wyszło spod ręki Karola Maya. Od tamtego czasu nie sięgałem po żadne powieści z wątkiem Dzikiego Zachodu, nie licząc „Prawdziwego męstwa„, które dość przypadkiem wpadło mi w ręce. Przez lata kowboje kojarzyli mi się z rewolwerowcami, którzy toczyli pojedynki na pustych ulicach pomiędzy saloonem a placówką poczty. Albo ewentualnie walczyli z Indianami, bądź im pomagali, w zależności do tego, kto był tam dobrym, a kto złym bohaterem. Poszukiwali złota, ochraniali pociągi i dyliżanse. I po przeczytaniu kilkunastu książek Maya zastanawiałem się, dlaczego nazwa kowboj pochodzi z połączenia słów: krowa i chłopiec 😉 I dopiero w „Na południe od Brazos” ta zagadka się w pełni wyjaśniła, bo McMurtry pisze o prawdziwych kowbojach, poganiaczach wołów, którzy wyruszają w dalekie wędrówki pędząc całe stada, chwytając na lassa zagubione sztuki bydła, popisując się brawurową jazdą konną.

– Nie próbuj odpłacać bólem za ból – powiedział. – W takich sprawach nigdy nie udaje się dokładnie wyrównać rachunków.

Na południe od Brazos - Larry McMurtry - czytoholik

Przez prawie całą lekturę myślałem, dlaczego oryginalny tytuł brzmi Lonesome Dove (pomijając kwestię nazwy samego miasteczka, w którym rozpoczyna się akcja) i dopiero finał przynosi pełne wytłumaczenie. Bo powieść spięta jest klamrą, ale nie będę zdradzał, na czym to połączenie polega, bo byłby to srogi spoiler mogący zepsuć komuś czytanie. Pomiędzy dwoma końcami tej klamry toczy się raz zabawna, raz smutna historia. Po kolejnych wypowiedziach Gusa na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech, by na koniec w oczach zaszkliły się łzy. Można śmiało powiedzieć, że w tej powieści jest wszystko, co trzeba.

– Czemu? – spytał Joe, którego każdego słowo nieznajomego zbijało z tropu.
– Ponieważ i tak zmierzamy do grobu – wyjaśnił Sedgwick. – A ludzie, którym się spieszy, przeważnie docierają na miejsce przeznaczenia szybciej niż ci, co unikają pośpiechu.

Wśród tych niewątpliwie zasłużonych peanów na cześć „Na południe od Brazos” muszę też dołożyć małą łyżkę dziegciu, bo inaczej nie byłbym sobą. Choć zamysł, by powieść rozwijała się bardzo powoli był z pewnością zamierzony, to myślę, że książka mogłaby śmiało być chudsza o jakieś 100 stron i historia nie straciłaby na swojej wyjątkowości. Opisy sennego życia w Lonesome Dove, czy mozolnej wędrówki przez prerię w pierwszych fazach wielkiej wyprawy miały swój urok, ale delikatny lifting by im nie zaszkodził. Bo powieść swoim rozmiarem może przerażać albo i zniechęcać. Spotkałem się z takimi opiniami i znam osoby, które porzuciły książkę po 100 lub 200 stronach. I choć gorąco zachęcam do jej przeczytania, to rozumiem te osoby, które nie przebrnęły przez nieśpieszny początek, bo do trzechsetnej strony doprawdy niewiele się dzieje. Dopiero po przeczytaniu większej części powieści i związaniu się z bohaterami, początkowe strony nabierają mocnego, sentymentalnego wyrazu. Przy tym jestem przekonany, że każdy, kto przebrnie przez ten leniwy początek zostanie wynagrodzony tym, co przynosi dalsza część powieści.

Podsumowanie: Czy to holik?

Prawie. „Na południe od Brazos” to świetna, monumentalna powieść drogi, z wyjątkowymi i genialnie dopracowanymi postaciami. Największym atutem książki jest opis przyjaźni pomiędzy dwoma głównymi bohaterami – Augustusem McRae i Woodrowem Callem. Choć różni ich niemal wszystko, to są sobie oddani, bo ich przyjaźń została wypróbowana jak szczere złoto. Głównym motywem powieści jest wędrówka głównych bohaterów pędzących bydło przez niemal całą Amerykę, z Teksasu aż do Montany. Ta wędrówka to z jednej strony chęć znalezienia bardziej dogodnych warunków do życia, a z drugiej gorące pragnienie przeżycia nowych, niebezpiecznych przygód. Bo Gus i Call przez lata walk z Indianami stali się legendami Teksasu, lecz po dziesięciu latach życia w pokoju ich legenda nieco przygasła. Ale poza dwójką głównych bohaterów w powieści znaleźć można wiele innych, świetnie zarysowanych postaci, których wątki z pozoru niezwiązane ze sobą, ostatecznie spinają się w nieoczekiwanych momentach, tworząc bardzo dobrze dopracowaną całość. Na wstępie wspomniałem, że „Na południe od Brazos” uznawane jest za western wszechczasów i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko się z tym zgodzić.

Teraz przede mną mini-serial będący ekranizacją powieści McMurtry’ego. Jestem ciekaw, czy zostało to zobrazowane tak, jak ja sobie wyobrażałem 😉 Warto obejrzeć?

Ocena czytoholika: 4,5 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.