Bóg na ławie oskarżonych autorstwa C. S. Lewisa to książka dość nietypowa. Nie jest to powieść czy reportaż, jest to zbiór referatów i listów, które Clive Staples Lewis wygłosił lub napisał w różnych latach swojego życia. Prace te zostały zebrane i wydane już po śmierci tego pisarza. A sam tytuł Bóg na ławie oskarżonych to tak naprawdę jedynie podtytuł jednego z referatów.
Wskutek takiej formy książki, zawiedziony może się czuć ten, który (tak jak ja) spodziewał się zbioru argumentów na obronę Boga, czy odpowiedzi na oskarżenia rzucane przeciw chrześcijaństwu, które następnie by Lewis odpierał. Niestety nie jest to tego typu pozycja, a sam tytuł jest niejako mylący. Zaledwie jeden fragment bezpośrednio odnosi się do tytułu całej książki:
Człowiek starożytny miał takie podejście do Boga (czy nawet bogów), jakie oskarżony ma do sędziego. Dla człowieka współczesnego role te się odwróciły. On stał się sędzią, a Bóg znalazł się na ławie oskarżonych. Człowiek dzisiejszy jest dość łagodnym sędzią; gdyby Bóg znalazł racjonalną obronę na to, że jest bogiem, który pozwala na wojny, ubóstwo i choroby, byłby jej gotów wysłuchać. Proces mógłby się nawet skończyć uniewinnieniem Boga. Najważniejsze jednak w tym wszystkim, że człowiek siedzi na ławie sędziowskiej, a Bóg na ławie oskarżonych.
Owszem, można znaleźć w tej książce wiele ciekawych fragmentów, stwierdzeń czy też rozważań, które są bardzo wartościowe i rozwijające. Niektóre z prac, które złożyły się na całość książki Bóg na ławie oskarżonych faktycznie próbują odpowiedzieć na zarzuty stawiane przez osoby niewierzące lub na kwestionowanie zjawisk trudnych do wytłumaczenia takich jak cudy. Jednak w zdecydowanej większości jest to zbiór rozważań filozoficzno-psychologicznych, momentami nieco trudnych do przyswojenia.
Wybrane fragmenty:
Podsumowanie: Czy to holik?
Nie. Niewątpliwie C. S. Lewis był człowiekiem niezwykle inteligentnym, o błyskotliwym umyśle i te właśnie jego cechy można spostrzec w niniejszej książce. Jednak nie jest to pozycja tak wartościowa jak choćby Opowieści z Narnii czy też Listy starego diabła do młodego. Głównie z tego powodu, że brakuje w tej książce ciągłości myśli. Da się odczuć, że jest to zbiór nie do końca pasujących do siebie części, które zostały zebrane i wydane razem pod wspólnym, chwytliwym, lecz nie w pełni odpowiednim, tytułem.
Ocena czytoholika: 3 / 5