Niezręcznie jest oceniać tę opowieść, bo to jakby oceniać życie jej autora. Jako że „Wiosna życia” to książka biograficzna, to nie sposób powiedzieć o niej ciekawa, czy wręcz przeciwnie – nieinteresująca. Dlatego postaram się skupić nie na historii, a na sposobie jej opowiedzenia przez Artura Kosiorowskiego.
Podziwiam determinację niezbędną do napisania i wydania książki – jestem przekonany, że wiązało się to z niemałym wysiłkiem. Pozostaje jedynie pytanie po co autor ją wydał i co chciał w niej przekazać. Niewątpliwie spisanie własnej trudnej przeszłości ma walory terapeutyczne i może pomóc w zrozumieniu siebie i zaakceptowaniu swojego życia. Czy tak było w tym przypadku? Nie wiem. Natomiast to, co mi najbardziej w tej książce nie odpowiada, to brak zakończenia. Nie rozumiem, dlaczego zakończyła się akurat w takim momencie, czy miała to być zachęta do przeczytania kolejnej? Być może, ale nie jestem pewien czy skuteczna. Opis trudnych przeżyć młodego człowieka uwikłanego w uzależnienie narkotykowe może mieć niezwykłą wartość – przestrzegać, pouczać, zmuszać do refleksji. Mi w „Wiośnie życia” tego zabrakło. Trudno mi zrozumieć jakie przesłanie niesie ta książka.
Czyta się ją szybko, bo jest napisana jakby w formie pamiętnika. Ma to jednak również swoje wady, ponieważ czasem da się odczuć brak związku pomiędzy niektórymi fragmentami tej opowieści. W mojej ocenie przydałaby się książce jakaś bardziej zdecydowana korekta czy też przeredagowanie, bo styl w jakim została napisana momentami może zniechęcać. Bardzo dużo jest wstawek typu: „I tak jakoś wyszło, że znalazłem się (….)”. Równie dużo jest powtórzeń, a wszystko to składa się na książkę nieco słabą warsztatowo. Być może kolejne opowieści napisane przez autora mają już bardziej dopracowany styl, w „Wiośnie życia” jednak tego zabrakło.
Książka Artura Kosiorowskiego skierowana jest w moim odczuciu głównie do członków pokolenia urodzonego w latach 80-tych, bo dzięki „Wiośnie życia” przenieść się można jeszcze raz w świat brudnych blokowisk i starych dworców kolejowych. Spotkać można pancurów, klimaciarzy, dresiarzy oraz wielu zagubionych młodych ludzi, którzy ucieczki od szarej rzeczywistości szukali w narkotykach, imprezach i alkoholu. Historie opisane przez Kosiorowskiego młodszym czytelnikom pozwolą zrozumieć starsze rodzeństwo bądź znajomych, którzy w latach 90-tych przeżywali swoje pierwsze szaleństwa i niesamowite historie. Bo dziś w mojej ocenie otaczająca nas rzeczywistość wygląda już zupełnie inaczej. Coraz rzadziej zdarzają się „wojny osiedlowe” czy zderzenia członków przeróżnych subkultur, którzy akurat przeżywali okres swojego buntu. „Wiosna życia” przypomina jak było wtedy. To dla mnie jej największy atut – sam mogłem przenieść się ponownie w klimat przełomu wieków XX i XXI.
Niestety choć życie autora niewątpliwie było barwne, to czegoś tej biografii zabrakło. We wstępie Artur Kosiorowski pisze:
Byłem w ośrodku monarowskim i kilka razy w szpitalach psychiatrycznych. Doświadczałem czegoś, co nauka nazywa schizofrenią paranoidalną. Wiele miesięcy strawiłem w ciężkiej depresji (…) Chciałbym być przede wszystkim WOLNY.
Po takim prologu czułem się mocno zachęcony. Świadectwo życia osoby, która dotknęła dna, przeszła przez piekło uzależnienia i choroby psychicznej, a następnie wyszła na prostą jest niezwykle cenne. W „Wiośnie życia” zabrakło tego ostatniego etapu, o którym autor wspomina jedynie we wstępie – właśnie wyjścia na prostą albo przynajmniej opisu próby wyjścia. Książka ta miała w mojej ocenie spory potencjał, niestety nie do końca wykorzystany. Szkoda.
Podsumowanie: Czy to holik?
Nie. „Wiosna życia” to książka, od której oczekiwałem zdecydowanie więcej. Autor opowiada w niej historię młodego, zagubionego człowieka, który wiele przeżył i w wielu miejscach szukał odpowiedzi na dręczące go pytania. Poszukiwania te sprowadziły go na drogę uzależnienia od narkotyków, chorobliwego zanurzenia się w różnych religiach, zaburzeń psychicznych i poczucia zagubienia. Taka mieszanka doświadczeń wydaje się być zdecydowanie warta opowiedzenia. Niestety w książce Artura Kosiorowskiego zabrakło puenty. Nie niesie ona ze sobą szczególnie wartościowego przesłania, głównie wskutek nagłego zakończenia, które następuje w momencie, gdy historia powinna wejść na wyższy i bardziej interesujący poziom. Bez tego przesłania pozostaje ona jedynie zapiskiem wydarzeń przepełnionych marihuanowymi odlotami i imprezami. A to niestety za mało.
Ocena czytoholika: 2,5 / 5
Za możliwość przeczytania książki dziękuję jej Autorowi.