Nelle Harper Lee - Zabić drozda
Tytuł: Zabić drozda
Autor:
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 424
Data wydania: 1960
Z tej serii również:
Idź, postaw wartownika - Harper Lee2

„Zabić drozda” to jedna z najbardziej znanych książek światowej literatury. Znaleźć ją można niemal na każdej liście z gatunku „100 książek, które musisz przeczytać”. Harper Lee otrzymała za nią nagrodę Pulitzera. Napisano o tej powieści tysiące stron recenzji, opisów i wrażeń. Na jej podstawie zrealizowano film, który otrzymał trzy Oskary. Czy potrzebna jest dodatkowa rekomendacja? Zatem w końcu i ja sięgnąłem po tę pozycję, bo od lat leżała na półce z napisem: do przeczytania.

Drozdy nic nam nie czynią poza tym, że radują nas swoim śpiewem. Nie niszczą ogrodów, nie gnieżdżą się w szopach na kukurydzę, nie robią żadnej szkody, tylko śpiewają dla nas z głębi swoich ptasich serduszek. Dlatego właśnie grzechem jest zabić drozda.

Powieść Harper Lee jest kojarzona głównie z problemem rasizmu, jaki podejmuje w swojej treści. Ale mam wrażenie, że odrobinę spłaszcza i wypacza to postrzeganie całej książki. Owszem, problem ten jest istotny w fabule, ale stanowi może około 1/5 całej treści książki. I co więcej – o jej wyjątkowości w mojej ocenie świadczy co innego. Bo „Zabić drozda” to zapis zdarzeń z życia rodziny Finchów: Atticusa oraz dwójki jego dzieci – Jema oraz Smyk (Skaut), żyjących w Maycomb w stanie Alabama w latach 30-tych XX wieku. Jeśli zatem książka ta jest jedynie zapisem przeżyć pewnej rodziny, to co w niej jest takiego wyjątkowego? Właśnie te przeżycia. I sposób w jaki zostały opowiedziane. W dodatku powieść ta przesycona jest wątkami autobiograficznymi, co czyni ją bardziej autentyczną i mocniejszą w odbiorze.

Zabić drozda

Świetnie czytało mi się książkę patrząc na wydarzenia z punktu widzenia kilkuletniej głównej bohaterki, bo sposób w jaki Smyk (w większości tłumaczeń występuje jako Skaut, ale w moim jest Smyk i ten przydomek bardziej przypadł mi do gustu) patrzyła na otaczającą ją rzeczywistość nieraz urzekał. Historie, które przeżywała główna bohaterka pozwalały na cofnięcie się w przeszłość do czasów dzieciństwa, do chwil pełnych fantazji i radości, ale także wspomnień potworów czyhających w piwnicy. Do czasów szalonych i karkołomnych pomysłów, które nieraz ocierały się o totalne wariactwo. Czyta się przygody Smyk z rozrzewnieniem wspominając własne przeżycia. I to była dla mnie największa wartość tej książki. Za to właśnie jestem Harper Lee wdzięczny – skonstruowała wehikuł czasu i zaprosiła mnie na pokład w tę wyjątkową i sentymentalną podróż.

Drugim atutem jest świetne ukazanie małomiasteczkowego klimatu gdzieś na południu Stanów Zjednoczonych w I połowie XX wieku. Ale tak naprawdę nie miało to większego znaczenia czy zdarzenia rozgrywają się w USA czy w jakimś innym kraju. Zachowania mieszkańców tego miasteczka są typowe dla wielu miejsc na całym świecie. Wszyscy wszystkich znają i wszystko o sobie wiedzą. Z jednej strony atmosfera pełna życzliwości, a z drugiej przepełniona wioskowymi ploteczkami i smakowitymi kąskami o innych członkach społeczności. Wzajemne spory, kłótnie i zatargi, ale także solidarna pomoc w sytuacji dramatycznej. Ot, życie w małym miasteczku czy wsi. Niby takie zwyczajne, a jednak bogate w niecodzienne sytuacje i wydarzenia.

Niektórzy ludzie są… są tak pochłonięci troszczeniem się o tamten świat, że nie mają kiedy się nauczyć, jak trzeba żyć na tym.

I wreszcie trzecia zaleta. A właściwie człowiek pełen zalet – Atticus, ojciec małej Smyk i Jema. Z zawodu prawnik, a w życiu codziennym ojciec samotnie wychowujący dwójkę dzieci. Swoim zachowaniem wielokrotnie mi imponował. Spokojny, wyważony, rozsądny, uczciwy. Zachowujący się tak samo w pracy jak i w domowym zaciszu. Przyświecała mu jedna dewiza: żyć tak, by zawsze móc śmiało spojrzeć w oczy sobie oraz innym. W obliczu wydarzeń jakie postawiło przed nim życie zachował się jak trzeba. A to nie było zbyt popularne wtedy, w latach 30-tych XX wieku i nie jest popularne również dziś. Można by zarzucić Lee, że stworzyła postać człowieka niemal krystalicznie idealnego, ale to nieprawda. Atticus przeżywał dziesiątki rozterek i wątpliwości, ale nie zawsze były one wyraźnie ukazane, ze względu na to, że czytelnik poznawał jego osobę oczyma kilkuletniej dziewczynki. W każdej sytuacji pozostawał on jednak wierny swym zasadom. A wiele ze słów, które wypowiedział mocno zapadły mi w pamięć i sprawiły, że będę o tej postaci pamiętał długo.

Z pewnością mają prawo tak uważać i mają prawo mieć pełny szacunek dla własnego zdania – rzekł Atticus – ale ja, zanim będę mógł żyć w zgodzie z innymi ludźmi, przede wszystkim muszę żyć w zgodzie z sobą samym. Jedyna rzecz, jaka nie podlega przegłosowaniu przez większość, to sumienie człowieka.

Choć „Zabić drozda” to prawdziwy klasyk literatury, to trudno byłoby mi powiedzieć, że rzucił mnie na kolana lub choć spowodował jakieś silne wzruszenia. Nie ma w nim rwącej akcji pełnej dynamizmu i napięcia. Jest za to spokojny klimat, w który nagle wdziera się sytuacja kryzysowa. Wydarzenie to mogłoby diametralnie zmienić życie mieszkańców miasteczka. Czy jednak zmienia? Zdradzenie tego byłoby zbyt dużym spoilerem, dlatego nie odpowiem. Ale to nie ta dramatyczna sytuacja w życiu mieszkańców Maycomb zapada w pamięć. Bo na dłużej zostanie ze mną właściwie głównie Atticus ze swą życiową mądrością godną naśladowania. Chyba właśnie dla niego warto po tę książkę sięgnąć.

Naprawdę odważnym jest się tylko wtedy, gdy się wie jeszcze przed walką, że się dostanie cięgi, ale mimo to przystępuje się do tej walki tak czy inaczej i doprowadza się ja do końca bez względu na przeszkody. Zwycięża się wtedy rzadko, ale przecież czasami się zwycięża.

Podsumowanie: Czy to holik?

Prawie. „Zabić drozda” to bardzo wartościowa książka, która nieprzypadkowo uznawana jest za jedną z najważniejszych książek XX wieku. Niesie ze sobą przesłanie i życiową mądrość, której uosobieniem jest Atticus – człowiek prawy i odważny. Nie jest to jednak pozycja, która odcisnęła na mnie swoje piętno na lata. Owszem, wiele cytatów zapisałem sobie na przyszłość i chętnie będę do nich wracał, bo prezentują wielką wartość. Ale książkę ponownie przeczytam raczej nieprędko. Za to z ciekawości na pewno sięgnę po drugą część, która została napisana przed „Zabić drozda”, ale jej wydarzenia dzieją się dwadzieścia lat później. Jej tytuł to „Idź, postaw wartownika” i przyznam, że jak mało kiedy, to już sam tytuł zachęca mnie, by ją przeczytać 🙂

Ocena czytoholika: 4,5 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

 

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.