Krucyfiks - Chris Carter
Tytuł: Krucyfiks
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 424
Data wydania: 2009

W poszukiwaniu nowych wrażeń przeczytałem w końcu polecanego mi i zachwalanego w wielu czytelniczych grupach Chrisa Cartera. Z pewnymi obawami myślałem o rozpoczęciu kolejnego cyklu książkowego, mając otwarte już kilka serii kryminalnych. Ale po dobre książki zawsze warto sięgać, a kryminał to przecież jeden z moich ulubionych gatunków. Niestety „Krucyfiks” Chrisa Cartera okazał się dość sporym rozczarowaniem.

Szybkie streszczenie

Koszmar detektywa Roberta Huntera powraca. Seryjny morderca, który kilka lat wcześniej grasował po ulicach Los Angeles zabija ponownie. A może to jedynie jego naśladowca? Hunter dostaje wezwanie na miejsce zbrodni, gdzie znaleziono bestialsko zamordowaną kobietę. Podczas oględzin zmasakrowanego ciała detektywi dostrzegli znak szczególny: wytatuowany na karku dość nietypowy wzór krzyża. Znak ten oraz brutalne tortury, jakim poddano ofiarę zanim zmarła wskazują, że mordercą mógł być ten sam człowiek, co przed kilku laty. Ale przecież tamta sprawa została zamknięta, a morderca skazany na karę śmierci, którą wykonano. Wątpliwości Huntera rozwiewają się, gdy odbiera telefon, a w słuchawce słyszy głos. Ten sam głos. A to dopiero początek nowej rozgrywki…

Krucyfiks - Chris Carter - Czytoholik

Coś poszło nie tak

Zarys fabuły wskazuje, że książka ta powinna absolutnie trafić w mój czytelniczy gust. Inteligentny i sprytny morderca kontra nieustępliwy śledczy. Uwielbiam takie historie. Niestety pomimo interesującego wątku „Krucyfiks” nie spodobał mi się tak, jak pozostałe czytane przeze mnie książki z serii kryminalnych. Dlaczego? Przede wszystkim ciężko mi zachwycić się książką, jeśli nie polubię głównego bohatera. A tu tak było. Hunter był mi obojętny, a w dodatku mało rzeczywisty. Naukowy geniusz, który zostaje hiper inteligentnym detektywem. A w dodatku jest prawdziwym bożyszczem kobiet, wystarczy jedno jego spojrzenie, a łamie serca swoim urokiem i atletyczną budową. Wszyscy dookoła (a zwłaszcza w policji) zdają się nie dorastać mu do pięt. W niemal każdym dialogu to właśnie Hunter ma rację, to jego pomysły są lepsze i bardziej trafne, a wszyscy pozostali stanowią tło, zadając jedynie głupie (czasem naprawdę głupie) pytania.

Ale z czasem przyzwyczaiłem się do postaci Roberta Huntera i zacząłem traktować go z pewnym przymrużeniem oka, zupełnie jak Jacka Reachera z powieści Lee Childa (choć do Reachera przynajmniej czułem sympatię ;)). Totalnie jednak rozbroiły mnie dialogi w książce. Być może problemem jest tłumaczenie, być może moja niechęć wynikała z tego, że słuchałem tej książki w formie audiobooka, czytanego przez Przemysława Bluszcza, nie wiem. By dać lepszy obraz mojego problemu z dialogami w tej powieści dorzucam kilka przykładów:

Mam nadzieję, że nie będziemy przez ciebie szukali wiatru w polu.

– Skąd mam u diabła wiedzieć, ziomalu? I tak wyświadczam wam przysługę.
– Lepiej żebyś nie robił nas w konia!

Po co by to u licha robił?

No niech to gęś kopnie! Przecież, do diaska, nikt tak dzisiaj nie mówi 😉 A książka jest z 2009 roku i, o ile pamiętam, wtedy też tak nikt nie mówił. W ogóle dialogi są jakieś takie przewidywalne i mało oryginalne. To mój największy zarzut wobec powieści Cartera. Ale problem nie był tylko w dialogach. Również opisy i stosowane przez autora porównania wydały mi się bardzo oklepane i sztampowe.

Uff… A może nie jest taka zła?

Gdyby nie nieco uboga warstwa językowa i mało rzeczywisty sposób wykreowania głównych postaci, to „Krucyfiks” byłby naprawdę dobrą powieścią. Taką z pogranicza intrygującego kryminału i niezwykle mrocznego thrillera. Bo historia zawarta w książce jest ciekawa, wątki rozwijają się w dobrym tempie, a zakończenie jest zaskakujące. I to główne powody, dla których doczytałem tę powieść do końca i nie wykluczam, że przeczytam drugą część przygód Huntera w przyszłości. Choć zrobię to głównie dlatego, by po prostu dać Carterowi drugą szansę, bo mam nadzieję, że nasze pierwsze spotkanie było zwykłym, drobnym nieporozumieniem 😉 Ale to następne spotkanie raczej nie nastąpi prędko.

O, byłbym zapomniał. Przejrzałem opinie wielu czytelników „Krucyfiksu” i często podkreślanym zarzutem jest brutalność i okrucieństwo, z jakimi traktowane są ofiary morderstw opisywanych w książce. Mi to nie rzucało się tak bardzo w oczy. W mojej ocenie autor nie epatował bestialstwem w bezsensowny i niepotrzebny sposób. Wręcz przeciwnie – bardzo umiejętnie zbudował pełne grozy miejsca zbrodni, a szczegółowy opis tortur miał jedynie wzmacniać u czytelnika odczuwany dreszcz. I to właśnie robił.

Podsumowanie: Czy to holik?

Nie. „Krucyfiks” to powieść, której wielki potencjał został zabity przez szereg drobnych niedopracowań. Historia opowiedziana w książce jest ciekawa, akcja trzyma w napięciu, a finał naprawdę trudno przewidzieć. Właśnie za zakończenie podwyższyłem nieco początkową ocenę i nie skreśliłem Cartera całkowicie. Bo przyjemność płynąca z czytania raz po raz wystawiana była na solidną próbę wskutek mało rzeczywistych dialogów i opisów.

Ocena czytoholika: 3,5 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.