I góry odpowiedziały echem
Tytuł: I góry odpowiedziały echem
Kolekcja:
Ocena:
Wydawnictwo:
Liczba stron: 448
Data wydania: 2013

Zachęcony wybitnym „Chłopcem z latawcem” i bardzo dobrym „Tysiącem wspaniałych słońc” sięgnąłem po trzecią z najbardziej znanych powieści Khaleda Hosseiniego pt. „I góry odpowiedziały echem”. Początek zachęcił mnie bardzo mocno i wszystko wskazywało na to, że będzie to kolejna interesująca pozycja tego autora. Później jednak nieco się popsuło.

„I góry odpowiedziały echem” to opowieść wielowątkowa, której przewodnim motywem jest braterska miłość Abdullaha do swojej maleńkiej siostry Pari. Oboje mieszkają w maleńkiej wiosce Szadbagh w Afganistanie. Splot biedy oraz innych nieszczęśliwych wydarzeń i decyzji sprawiają, że zostają rozdzieleni i trafiają na oddalone od siebie tysiącami kilometrów krańce ziemi. Wychowują się w zupełnie odmiennych warunkach i kulturze, co odbija się na ich osobowości. Jednak przez całe życie doskwiera im nieraz niewytłumaczalny brak. To pustka, którą spowodowało nagłe rozdarcie ich wzajemnej miłości. Pustka, której nie będą w stanie zasypać przez dziesiątki lat życia. Czy los sprawi, że ich drogi ponownie się zetkną? Odpowiedź na to pytanie w książce Hosseiniego.

Sama historia na początku bardzo mocno mnie wciągnęła. Czytaniu pierwszych kilkudziesięciu stron towarzyszą dość mocne emocje, mogące dostarczyć wielu wzruszeń. Potem niestety opowieść nieco zbacza z obranego toru. W trakcie lektury miałem odczucie jakby był to luźny zbiór kilku opowieści, które autor nieco na siłę złączył w jedną historię i spiął postaciami dwóch głównych bohaterów. Po przeczytaniu dwóch innych książek Hosseiniego nie zaskoczyło mnie to, że przeskakuje on wydarzeniami o całe dziesięciolecia. Jednak w przypadku „I góry odpowiedziały echem” przeskoki te były dla mnie zbyt częste, a ilość pobocznych bohaterów zbyt duża. W pewnym momencie czułem, że gubię wątek. A to z kolei budziło we mnie zniechęcenie.

Spodziewałem się również większych nawiązań do historii Afganistanu i tu przyznam, że dobrze, że nie było ich tym razem tak wiele. O ile w „Chłopcu z latawcem” i „Tysiącu wspaniały słońc” zaznajamiałem się z tragiczną historią tego kraju w ostatnich dziesięcioleciach z wielkim zainteresowaniem, to tym razem obawiałem się ponownego odgrzewania tego tematu. Nawiązań jednak było znacznie mniej, ale specyficzny klimat dało się odczuć. Tym razem autor skoncentrował się nieco innym problemie. Skupił się na opisie niesamowitego kontrastu, jakiego doświadczają rodowici Afgańczycy, którzy w wyniku wieloletnich wojen uciekają za granicę i po wielu latach wracają do ojczyzny. Ciężko jest im się odnaleźć w rodzinnych stronach i warunkach, jakie tam zastali. Po ułożeniu sobie życia na nowo w Stanach Zjednoczonych i całkowitym przewartościowaniu życia, nie potrafią na nowo poczuć się członkami afgańskiej społeczności, która pozostała w kraju.

Hosseini przyzwyczaił mnie już również, że na swój sposób rozumie happy end. Znając jego styl, można było się spodziewać jak mniej więcej zakończy się powieść. Hosseini jednak jak zwykle musiał udowodnić, że życie, bądź co bądź, niezupełnie bywa kolorowe. 😉 Cóż, może mieć rację, choć ja wciąż pozostawiam na nosie różowe okulary i zdecydowanie wolałbym parę akapitów w końcówce tej powieści zmienić. Na to mój wewnętrzny głos odpowiada: „Napisz se swoją książkę, to sobie ją zakończysz, jak będziesz chciał”. Hm, może kiedyś 😉 Tymczasem tak właśnie kończy się moja przygoda z Khaledem Hosseinim, bo niczego więcej jego pióra nie ma na rynku. Ale może za kilka lat…

Cytaty, które wpadły mi w oko:

Ludzie myślą, że żyją, jak chcą. A tymczasem przeważnie kieruje nimi strach. A tego nie chcą.

Bałem się, że nigdy nic się w nim nie wydarzy, i przez całe dzieciństwo czułem się jak własny zastępca, sobowtór, jakby moje prawdziwe „ja” przebywało gdzieś indziej i tylko czekało, żeby pewnego dnia połączyć się z tym mniej wyrazistym, nieciekawym chłopcem.

Powiedziałbym im, że żyje życiem pozbawionym celu i kierunku. Jak te przejażdżki, na które go zabierałem. Życiem na tylnym siedzeniu. Życiem obojętnym.

Podsumowanie: Czy to holik?

Niestety nie. „I góry odpowiedziały echem” to zauważalnie słabsza pozycja wśród powieści Khaleda Hosseiniego. Jej największą wadą jest zbyt liczna liczba wątków zawartych w powieści oraz zbyt częste przeskakiwanie w czasie. Przez to odczuwalny może być brak ciągłości wydarzeń opisywanych w książce. Żałuję, że tak niefortunnie rozwinęła się akcja, bo początek powieści był w mojej ocenie bardzo wciągający i posiadał znaczny potencjał. Niestety potencjał ten nie został wykorzystany. Nie jest to jednak książka, o której mógłbym powiedzieć, że straciłem czas czytając ją. Dotyka ona bowiem trudnych oraz ważnych problemów i to czyni ją wartościową. Lecz polecam w pierwszej kolejności sięgnąć po wcześniejsze powieści autorstwa Hosseiniego.

Ocena czytoholika: 3,5 / 5

Masz inne zdanie na temat tej książki? Podziel się nim w komentarzu 🙂

 

czytoholik

Człowiek wielu zainteresowań, pełen zapału i optymizmu. Prywatnie pasjonat nowych technologii, historii II Wojny Światowej oraz zapalony czytelnik kochający książki. Po godzinach zacięty gracz w squasha i futsal.